wtorek, 14 stycznia 2014

Godzę się na byle jakie życie!

Gdyby tak chwilę się zastanowić, to moje studia są w miarę OK... Nie wymagają ode mnie dużego zaangażowania, wysypiam się rano, mam czas, żeby poimprezować. Moi przyjaciele w sumie też są spoko, całkiem dużo ich nazbierałam na fejsbuniu, ale jak jest mi tak cholernie źle, to wstyd mi do kogokolwiek zadzwonić. Ten facet obok też w sumie może być, bo jest niebrzydki, miły i fajnie spędzamy razem czas. To nic że czasem mnie wyzwie od najgorszych, szturchnie na mieście albo po prostu nie szanuje. Przecież wszystkie pary mają problemy. Pewnie się pobierzemy. Będzie wesele na sto osób, po kosztach, dokładnie tak jak wymyślili sobie teściowie, nawet nie będę mogła mieć wymarzonych okrągłych stołów, bo przecież to nie ja płacę. A potem to już smutny kierat - małżeństwo. Brudne skarpetki, naczynia i dzieci. A potem towarzystwo dożywotniego współlokatora, do którego nawet nie masz ochoty otworzyć ust. W sumie jest to szczęśliwe życie - nie jesteśmy chorzy, mamy wszystkie kończyny i mamy życie, które niepostrzeżenie przeleciało.

Tylko dlatego, że w pewnym momencie się zapomnieliśmy. A potem jakoś poszło. Popłynęliśmy dalej bez zastanowienia się nad tym czy chcemy, żeby właśnie tak wyglądało nasze życie. Dużo ubiegłego roku przespałam w ten sposób. Dobrze, że jakimś magicznym trafem otrząsnęłam się, że w trzeba walczyć o szczęście. Bo jeśli tkwimy w średnim życiu, to jest to tylko nasza wina. To jak wygląda nasze życie jest wypadkową naszych wyborów, decyzji i działań. Nic nie jest uwarunkowane tylko okolicznościami zewnętrznymi. Ale też nic nie zrobi się samo! Czasem wystarczy się tylko przełamać, zdecydować, a nie będziemy mogli uwierzyć do czego nas to doprowadziło. Bezrefleksyjne życie wydaje się być w porządku, ale do czasu. Nie prześpię swojego życia.

Być może i Ty doświadczyłeś tego, co ja w ubiegłym roku. Wielu moich przyjaciół również to spotkało. Czas letargu, robienia rzeczy, które nie są ze sobą logicznie powiązane, które pozornie pchają Cię do przodu, a tak naprawdę nie zmieniają nic. Czas zawieszenia. Poszukiwania. Czas dochodzenia do tego, że nie chcemy, żeby nasze życie tak wyglądało. Czas dojrzewania do tego, żeby się otrząsnąć. Ale jak to zrobić?

KROK PIERWSZY
Jeśli znajdujesz się w momencie, gdzie nie wiesz dokąd iść, co wybrać, z kim być, to zadaj sobie kluczowe, ale banalnie proste pytanie: Jak chciałbyś, żeby wyglądało Twoje życie? Na przykład za 5 lat. Spróbuj sobie wyobrazić najważniejsze rzeczy, które mogą dać Ci szczęście (tak, to będą te, które pierwsze przyjdą Ci na myśl). Gdzie się znajdujesz? Kto jest z Tobą? Co robisz? Co Cię otacza? O czym marzysz? Jak wyglądasz?

KROK DRUGI
Najprawdopodobniej właśnie namalowałeś w wyobraźni piękny obraz, zapamiętaj go. Jednak marzenia pozostają tylko marzeniami, więc, żeby wyprowadzić te wizje z Twojej głowy, weź kartkę i długopis. Napisz drukowanymi literami: MOJE CELE NA NASTĘPNE 5 LAT (np. wziąć ślub, dostać awans, wyjechać do Brazylii). Zapisanie celu, już zbliża Cię do jego realizacji. Ale to nie wszystko...

KROK TRZECI (najważniejszy)
Od teraz (od napisania listy) codziennie zrobisz coś, żeby zbliżyć się do realizacji celu. Może to być np. nauka niemieckiego, która podniesie Twoje kwalifikacje w pracy, dzięki czemu dostaniesz awans. Może być to zapisanie się na kurs tańca, gdzie być może poznasz przyszłą dziewczynę/chłopaka. Może to być założenie słoika z napisem "Dzika Ameryka", do której wrzucisz pierwsze pieniądze na wycieczkę życia. Codziennie rób coś, co zbliży Cię do zrealizowania celu.

Początek nowego roku jest idealnym czasem, żeby zmienić coś w swoim życiu. Jakie macie postanowienia noworoczne? I jak idzie ich spełnianie przez te dwa tygodnie od 1go stycznia? Czy są to takie ogólne "jednoroczne" cele: schudnę 10 kg, będę czytać więcej książek, zdam FCE, czy może bardziej dalekosiężne (dotyczące kolejnych lat)?

23 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Dużo dla mnie znaczy, że spodobał Ci się mój tekst!

      Usuń
  2. Zadziwiające jest to, że ten temat mimo że wałkowany od X czasu w blogosferze, niezmiennie jest interesujący. Zainspirowałaś mnie do życia, seriously :)

    PS. Napisałaś u mnie, że Twoim zdaniem Twój blog nie należy do najbardziej przejrzystych... Wow, a ja Ci powiem, że właśnie dawno nie widziałam ładniejszego i przyjemniejszego dla oka bloga!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fantastycznie :) Cieszę się, że Cię zainspirowałam - oznacza to, że każde wałkowanie tego tematu w blogosferze ma sens, jeśli zachęci kogoś do refleksji!

      PS. Myślałam, że mój blog trochę trąci pstrokacizną, bo szukam rozwiązań graficznych, które byłyby spójne z tematyką, kolorystyką, ale bawię się różnymi programami i różne rzeczy wychodzą :) Ale miło wiedzieć, że jest tutaj ładnie! Dziękuję :)

      Usuń
  3. Początek wpisu mnie uderzył jak patelnia w łeb. W Polsce najczęściej używaną frazą jest "jakoś to będzie". Byle do piątku, byle do wakacji, byle, byle, BYLE JAK. Ja zadałam sobie własnie takie pytania rok temu. Zmieniłam faceta, ogarnęłam co jest dla mnie ważne i dobrze wiem gdzie chcę być za pięć lat. I widzę, że są zmiany na blogu - bardzo ładnie! ;) Pozdrawiam bejb! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo :) I pewnie jak ja - kiedy spojrzysz na siebie sprzed roku - nie możesz uwierzyć jak wtedy było bylejako (jeśli nie po prostu: źle), a jak teraz jest cudownie! Cieszę się, że zmiany się podobają :) Jeszcze szukam i eksperymentuję, może kiedyś dojdę do wyglądu, który mnie będzie satysfakcjonował :) Ściskam cieplutko!

      Usuń
  4. Zupełnym przypadkiem trafiłam do Ciebie :) i jestem oczarowana ...
    tematy wpisów, Twój światopogląd i cała szata graficzna - nie chciałabym żebyś odebrała ten wpis jako wazeliniarski ;)
    ale strasznie fajne miejsce w internetowej przestrzeni :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie się czyta, bardzo mi się podoba ten tekst.
    Ja sama wcześniej twierdziłam, że nie mam marzeń, bo nie chcę się rozczarować.
    Teraz to zmieniłam i wyznaczam sobie cele, do których dążę, nie boję się porażki,
    a marzenia warto mieć, ale warto też im pomagać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakbym słyszała moją znajomą :) Zawsze mówi, że woli nie marzyć, żeby się nie rozczarować. Ale przez to "płynie z prądem", nie ma celów, ślizga się z dnia na dzień i nie mogę jej przekonać do zmiany. Ale to jej droga, może kiedyś to zobaczy. Dobrze jest mieć cele, bo wytyczają nam drogę :)

      Usuń
  6. świetny tekst :) a wiesz co jest najciekawsze? że nie raz, nie dwa może się zdarzyć pobudka z letargu. Czasami świadoma, bo trzeba dojrzeć do decyzji o zmianach, a czasami spadnie na nas jak kubeł zimnej wody.
    Jednak zawsze zmiany są dobre, ważne jest, żeby się nie poddawać, walczyć o siebie, o lepsze jutro, nawet jak chce się płakać. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo... ale najważniejsze jest to, żeby sobie dodatkowo nie utrudniać. Jestem przykładem utrudniacza. Zawsze wymagam od siebie więcej. Z jednej strony to dobrze, z drugiej strony jest ryzyko zmęczenia materiału. Zawsze są dwie strony medalu. Ale ta ciemniejsza to wybrać bylejakość.
    pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj też sobie często utrudniam. Nigdy z niczego nie jestem zadowolona w 100%, ale przeczytałam dziś u Belli (www.make-life-beautiful.pl), "Oczekujmy postępu, nie doskonałości" :) A postęp rusza nas z miejsca! Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  7. Inspirujące... Ja tam nie wieżę w postanowienia noworoczne, albo robisz to od teraz, już... albo nie wychodzi. Jestem ciekawa, czy Ty masz jakieś postanowienie (;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam, nawet kilka, ale nie jestem pewna czy dzielić się nimi na blogu... ;) Ale nie są to postanowienia, tylko cele do zrealizowania :) A niektórych nie można od razu, tylko trzeba je rozłożyć na czynniki pierwsze.

      Usuń
  8. Rozumiem, cóż... woalka tajemniczości... ciekawe (;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja wierzę w postanowienia noworoczne (czyt. cele), bo np. wiele z ubiegłego roku udało mi się zrealizować :) A jeśli bym ich na początku ubiegłego roku nie określiła, to jestem pewna, że gdzieś po drodze by się rozmyły :).

      Usuń
  9. Dużo prawdy jest w tym co piszesz. U mnie takie egzystencjalne przemyślenia nasilają się z wiekiem, haha wiem zabrzmiało jakbym miała z 40 lat, a nie dopiero 22 ;) ale taka prawda że z każdym rokiem zdaję sobie sprawę że ja NAPRAWDĘ jestem coraz starsza ( choć wciąż czuję się jak nastolatka ;) i nie ma co zwlekać aby się spełniać i realizowac marzenia, bo już nie będę drugi raz w życiu szaloną dwudziestką. Planów noworocznych nie robię jako tako, bo wolę planować stopniowo, na kolejny miesąc, na dwa. Dalekosiężne pomysły się raczej u mnie nie sprawdzają.
    Dzięki za odwiedziny ;) Będę do Ciebie zaglądała :)

    OdpowiedzUsuń
  10. O kochanieńka, świetny temat poruszasz
    Mam dużo marzeń i planów na kolejne 5 lat i rzeczywiscie chyba wezmę kartkę i spiszę sobie wszystkie i zobaczymy co z tego wyjdzie. Chciałabym robić , tyle rzeczy na raz, tak wiele mnie pasjonuje i interesuje jednak wieczorem zawsze padam wykończona przez moje dziewczynki i sił już na nic nie starcza. Jednak jak tak sobie teraz myśle, to macierzyństwo także jest życiowym celem, aby swoje dzieci na dobrychi madrych ludzi wychować. Pozdrawiam-Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spisz, spisz :) Najlepiej po tych 5 latach spojrzeć na kartkę i zobaczyć co się udało oraz JAK WIELE się udało :) Macierzyństwo jest z pewnością pięknym życiowym celem i spełnieniem, wiele kobiet o tym marzy. A jak po trudach wychowania spojrzy się na swoje dorosłe dzieci i widzi się dobrych i szczęśliwych ludzi, to mogę sobie tylko wyobrazić jakie ma się poczucie dobrze spełnionego obowiązku :) Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  11. Ja przez 4 lata byłam w związku. Związek bez przyszłości.. Nie mogłam odejść, nie umiałam. W końcu nadszedł ten dzień. Zostawiłam mojego chłopaka. Moją pierwszą wielką miłość... Kolejny związek jak bardzo inny od tego, w którym tkwiłam przez 4 lata. Zaczęłam być z facetem, który był moim ideałem. Mieliśmy plany na przyszłość: ślub, dzieci. Wspólne cudowne życie. I nagle z dnia na dzień on stwierdził, że jest zmęczony, że mamy tak różne charaktery, że on nie wie jak to by było po ślubie. Koniec. A miało być tak pięknie....
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, różnie nam się życie układa, ale bardzo dobrze, że odeszłaś od pierwszego partnera. Ten drugi bardzo źle z Tobą postąpił, ale to nie jest w żaden sposób Twoja wina. Myślę, że czeka na Ciebie ktoś, z kim będziesz tak naprawdę szczęśliwa! Nie poddawaj się, inwestuj w siebie, zrób wszystko, by poczuć się dobrze z samą sobą. Ściskam Cię ciepło, M. i trzymam kciuki!

      Usuń
    2. Od rozstania minęło 5 miesięcy. Każdego dnia zastanawiam się jak ma wyglądać moje życie. Wiem czego nie chce. Wydaje mi się, że za bardzo starałam się żeby to mojemu facetowi było dobrze. Zapomniałam o sobie. Bardzo pomogły mi moje przyjaciółki. I to kolejna rzecz, z której zdałam sobie sprawę po tym rozstaniu. Nie zaniedbuj przyjaciół. Ja będąc w związku nigdy nie miałam dla Nich czasu a teraz widzę ile traciłam :-) W momencie, w którym teraz się znajduje jest mi dobrze samej ze sobą. Tak mi się wydaje. Ale chciałabym mieć przy sobie tego kogoś :-) M.

      Usuń
  12. zakochałam się w tym blogu <3 ile czytać inne posty.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że jesteś tutaj. Będzie mi miło, kiedy dorzucisz coś od siebie.
Każdy komentarz jest dla mnie bardzo ważny!