wtorek, 18 lutego 2014

Co zrobić, żebyście komentowali?

Większość blogerów marzy o tym, żeby ich autorskie cacuszka były czytane przez setki ludzi, żeby spływały do nich propozycje współpracy no i żeby ogólnie był fejm. Ale kiedy widzimy masę odsłon, a najnowszy post straszy napisem "Brak komentarzy", to podskórnie czujemy się oszukani. 

Pojawiają się pytania. Czy ktoś to w ogóle czyta? Nie no, pewnie że czyta, widziałam sto odsłon! Może powinnam zrezygnować z tego rodzaju postów... nie no, przecież wygląda całkiem w porządku. Czy napisałam o czymś nudnym? Damn, tyle pracy na marne. A może o czymś absolutnie oczywistym? Może się już wypaliłam? A może ktoś całkowicie się nie zgadza, ale nie chciało mu się napisać? No właśnie, nie chciało...

Badania dowodzą, że 50-90% użytkowników Internetu stanową lurkersi/lurkerzy. Nazwa pochodzi od angielskiego słowa lurk - czaić się, czyhać. Witam wszystkich "moich lurkerów"! :) Obserwują, przeglądają, czytają, szukają, ale nigdy się nie udzielają (nie komentują, nie wysyłają e-maili, nie klikają lajków). Lurker korzysta z potrzebnych mu treści, ale albo samo to mu wystarcza, albo potrzebuje czasu, żeby poznać zachowania społeczne panujące wśród społeczności internetowej. Często po to, żeby zdobyć pewność siebie, umożliwiającą mu jakikolwiek feedback.

W różnych publikacjach naukowych można przeczytać, że lurkerów postrzega się zarówno pozytywnie, jak i negatywnie. Pozytywnie, bo osoby "nowe" w społeczności mogą nauczyć się pewnych mechanizmów, które rządzą forum, blogosferą, stroną. Zlokalizować kto jest kim, jakiego używa się języka oraz jakie są zachowania społeczne odbiorców strony. Dodatkowo tworzą grono odbiorców i są wędką na reklamodawców. Ale mogą być również postrzegani negatywnie, bo "biorą, nie dając nic w zamian". Korzystają z treści, ale nie dają żadnej odpowiedzi - komentarza o przydatności informacji, ani nie prowokują dyskusji. Po prostu biorą i wychodzą.

DLACZEGO JESTEŚMY LURKERAMI?
  • samo przeglądanie stron nam wystarcza
  • nie czujemy potrzeby "ujawniania się"
  • widzimy, że już ktoś napisał to, co myślimy
  • widzimy "Brak komentarzy" i nie chcemy się wybijać
  • "i tak tego nikt nie przeczyta"
  • chcemy się wcześniej nauczyć czegoś o społeczności
  • boimy się pomyłki i odrzucenia przez grupę
  • nie uważamy, że jesteśmy na tyle kompetentni, żeby skomentować
Jak to wygląda naukowo? Zapraszam tutaj do przeczytania ciekawego artykułu [ENG].

Ogólnie wśród społeczności internetowych stosunek użytkowników podejmujących działania, do tych, którzy tego nie robią, jest bardzo podobny.

90% - lurkerzy (czytają, obserwują, nigdy nie komentują)
9% - użytkownicy reagujący od czasu do czasu (są ważniejsze czynności, niż komentowanie)
1% - osoby, które zawsze dadzą feedback (jakikolwiek odzew - komentarz, like, e-mail, udział w głosowaniu itp.)

Na blogach sytuacja kształtuje się jeszcze inaczej: 95-5-0.1%

Przez takie proporcje trudno jest określić jakich się ma odbiorców. Cały feedback, który otrzymujemy nie jest w żaden sposób reprezentatywny. Dlaczego? Ponieważ 90% feedbacku pochodzi od tego 1% czytelników, którzy zawsze komentują, a 10% od tych 9%, którzy komentują czasami.

Osoby zawierające się w tym 1% zazwyczaj mają swoje zdanie, są lojalnymi czytelnikami (albo hejterami), ale można przewidzieć co pomyślą o dodawanych przez nas treściach. Te nieme 90% pozostaje zagadką. I wiecie co? Zawsze tak będzie. Nierówność uczestnictwa zawsze będzie miała miejsce na naszych forach/stronach/blogach. Można tylko lekko modyfikować proporcje 95-5-0.1 czy 80-15-5. Są specjalne porady jak zaktywizować użytkowników i przekonać lurkerów, żeby wyszli z cienia. Przytoczę je, chociaż nie wszystkie odnoszą się do blogów. Zatem jak zaktywizować lurkerów?

  • Spraw, żeby uczestnictwo było łatwiejsze - na tym opiera się wiele stron internetowych. Już nie trzeba pisać skomplikowanej odpowiedzi, podawać argumentów, wystarczy wcisnąć like, liczbę gwiazdek, albo serduszko, żeby pokazać, że coś nam się podoba lub nie.
  • Spraw, żeby uczestnictwo było skutkiem ubocznym - na przykład podaj na blogu kilka postów o podobnej tematyce (related posts), przypomnij w tekście, że o czymś kiedyś już pisałeś. Nie dość, że zmaleje współczynnik odrzuceń (bounce rate), to jeszcze będziesz miał odpowiedź jakie tematy interesują użytkowników.
  • Umożliwiaj edytowanie, a nie wymagaj tworzenia - tutaj bardziej chodzi o dostarczanie użytkownikowi bazy, którą może edytować np. użytkownicy Second Life częściej wybierają postaci gotowe, które można lekko zmodyfikować, niż tworzą postaci od zera.
  • Nagradzaj użytkowników - mogą to być gwiazdki przy profilu albo wyróżnienia różnego rodzaju. Jednak nie za często, bo co to za nagroda, jeśli jest przyznawana codziennie?
  • Promuj jakościowych użytkowników - możesz podkreślić ich wartość poprzez ranking, nawet w narzędziach bloggera pojawił się gadżet z rankingiem komentujących (jednak tam liczy się ilość, a nie jakość ;).
Teraz trochę prywaty. Sama przez długi czas byłam lurkerem. Buszowałam po blogach, czytałam wiele wartościowych tekstów, poznałam wiele ciekawych miejsc w sieci, ale nigdy nie pozostawiałam po sobie śladu. Kiedy założyłam swojego pierwszego poważnego bloga (tematycznie zupełnie niezwiązanego z tym), uderzyło mnie jak bardzo chciałabym, żeby ktoś skomentował mój post. Jak ktoś podjął się takiego wysiłku, cieszyłam się jak głupia, choć z racji specyfiki bloga, nie było długich merytorycznych wywodów. Ale zaczęłam dostawać e-maile, które były wspaniałym feedbackiem, którego tak bardzo chciałam. Tylko po to, żebym wiedziała, że to, co robię ma sens. Kiedy założyłam tego bloga postanowiłam, że nie będę niemym obserwatorem, bo wiem jak mnie cieszyły komentarze na poprzednim blogu, postanowiłam, że będę was odwiedzać i w miarę czasu zawsze pozostawić jakiś znak, że byłam. A skoro zdecydowałam się na wysiłek (przyjemność) przeczytania jakiegoś posta, to dlaczego nie dołożyć do tego minuty na komentarz w formie podziękowania za nowe myśli, inspiracje, pomysły? Dodatkowo pozostawiam swój ślad w sieci, pokazuję, że jestem oraz że jestem aktywna.

Niektórzy, czytając komentarze pod artykułami np. na Onecie mogą zwątpić w ich sens. Jeśli piszą je zakompleksieni ludzie, którzy nie mają w życiu co robić, tylko bluzgać na polityków, to się nie dziwię, że mają tak niski poziom. Na wielu blogach czytanie komentarzy pod artykułem jest dla mnie niemal obowiązkiem, bo niektóre z nich są równie wartościowe, co całe posty.

Mam nadzieję, że po przeczytaniu posta nie macie wrażenia, że piętnuję lurkerów. Jestem bardzo daleka od tego, bo przecież sama długi czas w taki sposób postępowałam, a w pewnych miejscach sieci wciąż to robię. Chciałam Wam tylko przybliżyć zjawisko, o którego istnieniu kiedyś nie wiedziałam.

A Wy do którego procentu należycie? Komentujecie zawsze, zazwyczaj... czy w ogóle (wtedy sobie odpowiedzcie sami, a nie pod postem ;) Czy zależy Wam na komentarzach, które zamieszczają czytelnicy na Waszych blogach? Czy według Was liczba komentarzy pod tekstem ma coś wspólnego z jego wartością? Spotkaliście się wcześniej z opisanym przeze mnie zjawiskiem?

Zapraszam wszystkich na mojego Fejsika (gdzie cicho liczę również na feedback o wyglądzie mojego bloga) oraz na Instagram.

99 komentarzy:

  1. nie znałam tego pojęcia, czytałam Twój post. u mnie jest odwrotnie, sporo osób się udziela.
    Ale najpierw trzeba dać coś z siebie

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mnie to denerwuje i chociaż czasem brakuje górnolotnych słów to staram się komentarz zostawić (chociaż mam już za sobą dyskusje, że komentarz powinien być wartościowy, długi itd... ale czasem się nie da) i jeżeli post mi się podoba to w 80% daje o tym znać. Ale czasami naprawdę nie ma nic do dodania (milion komentarzy: dobre, popieram, zgadzam się?) i dobrze, że są chociaż odsłony...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli chodzi o blogi to komentuję te rzeczy które w jakiś sposób mnie zainteresowały - a "jestem członkiem" tych blogów do których faktycznie chcę wracać i śledzić na bieżąco. Inaczej sprawa się ma jeśli szukam jakiś informacji przez google, bo tu nie szukam dyskusji tylko konkretnych danych, informacji stąd też nie komentuje jakiś artykułów i nie wdaję się w dyskusje. Na portalu społecznościowym sytuacja ma się jeszcze inaczej, bo tam faktycznie mam tylko znajomych i tylko ludzi z którymi mam i chcę utrzymywać kontakt, jeśli coś "lajkuję" to po to żeby dostawać informację na tablicę a nie musieć przegrzebywać dziesiątek stron internetowych dziennie w poszukiwaniu nowości. Dlatego też nie "lajkuję" tzw. fanpage blogów bo o wpisach informuje mnie kokpit bloggera i to mi wystarcza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różne miejsca w sieci i różne modele zachowań :) Postępuję bardzo podobnie. Zdecydowanie kokpit bloggera jest pomocny, chociaż pracuję nad przekonaniem się do Bloglovin'. Pozdrawiam!

      Usuń
  4. O, to o mnie... Ale ostatnio staram się powiedzieć choć jedno słowo... Postanawiam poprawę :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodziło mi absolutnie o wywołanie uczucia winy, ani tego, żebyście postanawiali poprawę :) Każdy ma swój sposób korzystania z Internetu. Czasem warto jednak "wyjść z cienia" i zacząć komentować. Na przykład ja tylko na tym zyskałam, dlatego wszystkim polecam! :) Nie chodzi tutaj oczywiście o komentarze: "fajne, pisz dalej".

      Usuń
  5. A ja myślałam, że zjawisko "czytaczy" tudzież "oglądaczy" jest szeroko znane :). Jeśli się siedzi w branży internetowej od lat to się wie, czego można się spodziewać zarówno jeśli chodzi o komentarze pod postami, jak i o ilość kliknięć w reklamy. Jeżeli tytuł mojego posta nie jest wyświetlany w google na odpowiednio wysokim miejscu i/lub jeśli sam post nie jest intrygująco napisany, to ani nie będzie dużo wejść, ani nie będzie komentarzy. Zresztą często tak jest, że nawet jeśli coś nam się podoba, to nie chce się nam skomentować. Ale jak się nie podoba, to się nie powstrzymamy przed krytyką ;). Chyba taka wada narodowa ;). Poza tym, co ważne dla nas - każdy komentarz z linkiem na naszą stronę/bloga/profil w bloggerze to o jedno więcej wejście, większa popularność, większa liczba stale powracających osób. Dlatego warto komentować - zawsze jednak ciekawie i na temat, żeby uniknąć efektu spamowania. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emilia, masz rację - co za ponury absurd - jak coś nam się podoba, to milczymy, a jak coś nas wzburzy, to od razu rzucamy się z hejtem... Dzięki za bardzo rzeczowy i przydatny komentarz - taki od strony kogoś "siedzącego w internetach" :)

      Usuń
  6. Hmm nawet nie wiedziałam że takie pojęcie istnieje ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dokładnie, dopiero jak masz bloga, doceniasz, jak bardzo potrzeba Ci jakiegokolwiek odzewu : ) bo wiesz, że ktoś czyta, ale nie masz pojęcia, co myśli. Też czasami jestem lukrerem. Bo wolę nie pisać nic niż krótkie 'dzięki za ten post', które mogłoby świadczyć o tym, że nawet posta nie przeczytałam. Jednak teraz z biegiem czasu doceniam to, że tę parę zdań należałoby się komuś, kto coś wspanialne opisał. Bo wiem, jak dużo znaczą dla mnie słowa innych ludzi ; ) Swoją drogą, u mnie nowy post dotyczy słów właśnie! One takie ważne...

    W każdym razie, dziękuję Ci za ten post i pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję również za komentarz :) "Dzięki za ten post" może znaczyć różne rzeczy - albo, że ktoś nie przeczytał, albo że chciał zostawić linkę do swojego bloga w sieci, albo był tak dotknięty, że nie umiał z siebie wykrzesać nic więcej i nic więcej nie trzeba było dodać. Chociaż wiadomo - najlepiej zostawić jak najlepszy, ciekawy komentarz. Myślę, że taki komentarz jest najlepszą rekomendacją do wejścia na bloga komentatora.

      Usuń
  8. Uwielbiam Twoje teksty :) Czytam, zachwycam się..., ale nie komentuje. Brakuje mi mądrych słów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, miło, że dałaś znak swojej obecności! :) Na pewno w Twojej głowie kłębi się masa mądrych słów - zawsze zastanawiało mnie to, czy jest sens pisać komentarz, jak ktoś wcześniej napisał coś podobnego. Jak spojrzałam na to z perspektywy autora, to nie miałam wątpliwości. Bo każdy komentator ma inne spojrzenie, inne argumenty, skupia się na innych rzeczach - i nawet jeśli ma wrażenie, że nie ma do dodania nic ciekawego - to nieprawda. Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Ja też jestem takim lurkerem, ostatnio coraz częściej. Właśnie z wielu powodów, które opisałaś, już ktoś napisał to co chciałam lub po prostu nie wiem co moge napisać, bo wszystko zostało już doskonale ujęte w danym poście :) Ale masz rację, jakiś ślad po sobie zawsze pozostawić trzeba, sama pisząc bloga doceniam każdy komentarz, nawet krótki, ale jest :) Zawsze starałam się komentować to co przeczytam, niestety czasem czytam coś szybko i w wolnej chwili i takiego śladu nie pozostawiałam. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy z nas jest czasem takim lurkerem :) Też często nie mam czasu, gdzieś wpadnę na chwilę, przeczytam coś w telefonie. Śladu zostawiać wcale nie trzeba - bo chyba nie każdemu zależy na komentarzach typu "fajne, pisz dalej", które na dobrą sprawę nic nie wnoszą... ale można. Można zostawić taki, który będzie niesamowitym kopem do działania i potwierdzeniem, że praca włożona w bloga ma sens. Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  10. Osoby, które mnie odwiedzają i zostawiają ślad doskonale znam (zazwyczaj z ich blogów), ale czasami dostaję maile od osób, które nie prowadzą bloga, nie komentują, ale regularnie czytają, więc nie ważne czy 5, 50 czy 500 komenatrzy ważne, że treść trafia do ludzi i chcą czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, takie e-maile "znikąd" są świetne. Takie bezpośrednie i bezinteresowne :) I dają wgląd w te tajemnicze 90% odbiorców.

      Usuń
  11. Wydaje mi się, że w zależności od bloga/społeczności pewnie każdy przyjmuje inną rolę. Ja zazwyczaj jestem w tych 5% czy 9%. Reaguję od czasu do czasu jak mam wyrobione zdanie czy doświadczenie. Nie mam, to nie piszę. No chyba, że post mi się bardzo spodoba, to też o tym napiszę bo wewnętrznie czuję, że muszę wyrazić mój zachwyt, nawet w krótkim stwierdzeniu. O wiele bardziej irytuje mnie jak właściciel bloga pod komentarzem, który wnosi coś do tematu, w którym jest jakieś pytanie do niego, nie napisze nic, przemilczy. Zdażyło mi się kilka razy "wypruć flaki" i dostać ciszę. Wzięłam sobie to do serca i teraz staram się pod komentarzami na moim blogu (jak już ktoś sprawi mi przyjemność) zazwyczaj napisać coś od siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Interakcja jest bardzo ważna :) Też nie lubię tego jak zostawię jakieś pytanie na czyimś blogu, "naprodukuję się" i nie otrzymam odpowiedzi. Ale w momencie jak zaczęłam prowadzić bloga, zrozumiałam, że nie na wszystkie pytania można odpowiedzieć. Czasami ktoś doda nowy komentarz do jakiegoś starego posta i wtedy nie zawsze się go zauważy. Z tego powodu rozważam wprowadzenie akceptacji/moderowania komentarzy, ale nie do końca jestem pewna czy to dobry pomysł.

      Usuń
  12. Ja jestem wśród tych 9%, które reagują czasem - na ogół wynika to z tego, że jeśli nie mam nic specjalnego do powiedzenia, to wolę milczeć, niż gadać byle co - i z komentowaniem mam podobnie. Dlatego też jako blogerka specjalnie nie przejmuję się tym, jeśli pod moim tekstem (który wydaje mi się interesujący) nie widzę jakiejś szalonej ilości komentarzy, po prostu wiem, że to tak działa i nie rwę sobie z tego powodu włosów z głowy. Sama staram się czasem sprowokować czytelników, zadając pod koniec tekstu pytania związane z ich doświadczeniami/upodobaniami odnośnie poruszanego tematu, ale to też nie zawsze działa :)
    Btw - ciekawy blog :) Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! :) Masz rację, ważne, żeby zachować zdrowy rozsądek. Komentarz "Obserwujemy?" też jest komentarzem, a przecież nie na takich nam zależy. Pozdrawiam :)

      Usuń
  13. Muszę, mimo że niechętnie, przyznać, że osobiście należę do grona osób, które praktycznie rzecz ujmując nie udzielają się w ogóle, jednak ten post dał mi dużo do myślenia, pomijają już, że większość z tych rzeczy jest w mniejszym lub większym stopniu oczywista. Bardzo cieszę się, że ktoś w końcu poruszył ten temat, bo jest on równie ważny jak wszystkie inne i tak samo potrzebny.
    A tak na marginesie, jestem Twoją czytelniczką już od pewnego czasu i przyznaję z czystym sercem, że robię to z wielką chęcią, bo sama lubię poszerzyć mój mały świat. Także dziękuję i życzę dalszych sukcesów. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, bardzo miło to czytać :) Dziękuję również! Cieszę się, że Ci się tutaj podoba oraz że zdecydowałaś się na napisanie komentarza. Miło widzieć kolejne osoby "wyłaniające się z cienia"... kto wie, może przyniesie Ci to jakieś korzyści :)

      Usuń
  14. Cóż. Sama jestem w tych 9% czyli reagujących od czasu do czasu. Blogi prowadzę od bardzo, baaardzo dawna i doskonale wiem ile radości sprawia każdy kolejny jeden komentarz, a jednak samej często trudno mi się zebrać i skomentować to co ktoś napisał. Dlatego staram się ostatnio jak mogę, naprawdę się staram komentować każdą przeczytaną notkę... cóż, różnie to wychodzi ^^ Czasem nie wiem co napisać, czasem po prostu się nie chce (głównie przez ilośc blogów które odwiedzam... ), ale wiem, że przynajmniej dla mnie, nawet kilka miłych słów pod postem powoduje uśmiech na twarzy, więc muszę postarać się przeskoczyć do tej grupy 1% :) Postanawiam poprawę, ale co z tego wyjdzie to się okaże ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja również długo byłam lukerem i do komentowania zmotywowało mnie dopiero założenie własnego bloga. Teraz wiem jak to wygląda z drugiej strony klawiatury, wiem że odzew jest motywujący. Poza tym po prostu fajnie jest brać udział w dialogu i wymieniać się doświadczeniami:-)
    Jednak nie należę do tego jednego procenta komentujących wszystko i wszędzie. Zwyczajnie, nie każdy post mnie porusza i nie każdy mnie dotyczy. Niektóre blogi przegląda się jak kolorowe magazyny, bo są głównie zbiorami zdjęć z Pintrestu. Tak zwane "inspiracje", wishlisty itp:-) To też jest fajne, ale jakoś nie skłania mnie do zaangażowania. Staram się komentować tam gdzie widzę własne zdanie i pracę autora. Albo po prostu czuję sympatię do bloga.
    Fajne tematy poruszasz ostatnio:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Myślę, że jeśli pojawia się notka zmuszająca do jakichś refleksji albo do podzielenia się własnym punktem widzenia, to łatwiej jest uzyskać merytoryczne komentarze. W blogach, o których wspominasz jest nieco trudniej, bo jak skomentować nowy kosmetyk, ciuch, wishlistę czy inspiracje z Pinterestu. Raczej możemy określić tylko to czy nam się podobają/lub nie albo czy są w naszym stylu/lub nie. Łatwiej wtedy "darować sobie komentarz", bo przecież już kilka osób wyraziło w ten sam sposób aprobatę/dezaprobatę.

      Usuń
  16. Oj, chyba jednak jestem lurkerem. Komentuję raczej rzadko, często z poczucia, że nie jestem na tyle WAŻNA, żeby się wypowiadać, mimo tego, że walczę z sobą o pewność siebie. Albo po prostu mi się nie chce. Jedno z dwóch :D
    Mimo, że sama bloga mam i z wywieszonym jęzorem czekam na każdy komentarz, to o komentowaniu nie myślałam jeszcze w ten sposób, tzn. brania i nie dawania nic w zamian. Po krótkim przemyśleniu sprawy, stwierdzam, że faktycznie tak jest. Otworzyłaś mi oczy, a ja przepraszam i proszę o rozgrzeszenie ;)
    Ale skoro już tu jestem i piszę, chciałabym Ci powiedzieć, że dużo znanych, motywacyjnych blogów czytam. Można powiedzieć, że śmietankę motywacyjnej blogosfery. Poznałam wiele fajnych miejsc w internecie, gdzie czasem pojawia się jakiś wartościowy tekst. Ale ostatnio jakoś mi to wszystko spowszedniało, zlało się w jeden monolog płynący za drugiej strony ekranu, gdzie nic nowego nie ma. Stała gadka o tym samym. I dopiero niedawno, przed kilkoma miesiącami odkryłam Ciebie, chyba nawet przez Twój komentarz zostawiony pod którymś z blogów. Zajrzałam tu i oniemiałam. W Twoich postach jest dużo zupełnie nowych informacji, nowych zagadnień. Na dodatek, czasem nawet nie patyczkujesz się i walisz prosto z mostu, zwłaszcza w tytułach, co jest zaletą, gdy wszyscy wokół cackają się ze sobą. Wnosisz po prostu powiew świeżości i chwała Ci za to! :)
    Ps. W Tytule brakuje przecinka po słowie "zrobić" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bezimienna Romantyczko, nie powinnaś czuć, że nie jesteś wystarczająco WAŻNA, żeby komentować! No chyba, że jest to jakieś super mądre techniczne forum dla geeków, a Ty się zupełnie na tym nie znasz (w takich miejscach to dopiero czuję się niewystarczająco ważna ;)... Jak się nie chce, to OK, każdemu się może nie chcieć. I nie chciałam, żebyś przepraszała, czy prosiła o rozgrzeszenie - ja chętnie piszę dla tych głośnych oraz dla tych milczących! :)

      Bardzo mi miło! Nawet nie wiesz jak ucieszył mnie Twój komentarz oraz informacja o braku przecinka! :D Już spieszę go poprawić! A może Ty poleciłabyś mi jakieś ciekawe blogi motywacyjne? Czytam kilka, ale boję się, że mogę przeoczyć któryś z tej "śmietanki"? :) Będę wdzięczna za polecenie ciekawych miejsc!

      Usuń
    2. Chodziło mi głównie o redakcję Zmiany - https://www.facebook.com/magazynzmiana?ref=ts&fref=ts
      Podałam link do ich Facebooka, bo tak najprościej: jest kilka postów przedstawiających współpracujących z nimi autorów... choć myślę, że Zmianę już znasz :)

      Usuń
  17. U siebie widzę, że większość komentujących to blogerzy, którzy zdążyli poznać już smak komentarzy, na które się czeka, które cieszą niesamowicie, ale wiem, że czytają mnie też regularnie osoby, które po prostu nie mają potrzeby ujawniania się w sieci i je również potrafię docenić. Sama, dopóki subskrybowałam blogi przez RSS w outlooku, komentowałam rzadko, bo wiązało się to z dodatkowymi kliknięciami. Teraz przerzuciłam się na bloglovin i chcąc przeczytać posta, muszę wejść na stronę, a jak już wchodzę i post mnie zainteresuje lub sama mam jakieś doświadczenia, którymi mogę się podzielić, to piszę i zaglądam często ponownie, żeby sprawdzić, czy doczekałam się jakiejś odpowiedzi :).
    BTW rewelacyjny tekst :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, MizzVintage! Rozważam przerzucenie się na Bloglovin', bo na razie przeglądam blogi bardzo "analogowo", przez co wiele nowości mi umyka... PS. Bardzo podoba mi się layout Twojego bloga! :) Jest taki prosty i spójny. U siebie jeszcze szukam tej spójności ;)

      Usuń
  18. Moim zdaniem...na wszystko trzeba zapracować. Jeśli idziemy do kogoś przeczytamy, a nie zostawimy śladu. Ten ktoś odpłaci nam tym samym. Wizyta zobowiązuje do rewizyty.

    OdpowiedzUsuń
  19. Przyznam się, że sama często "biorę" i nic w zamian "nie daję", ale powód jest inny. Przez 5-10 minut staram się stworzyć komentarz, który będzie odnosił się do całego tekstu, ale też nawiązywał do informacji najbardziej mnie interesującej / nowej / z którą się zgadzam. A jednocześnie by był jasny i zrozumiały dla każdego. Jednak czasami po 10 minutach stwierdzam, że nie jestem w stanie w krótkiej wypowiedzi ująć tego, co mam do powiedzenia i się poddaję - nie publikuję komentarza. Może powinnam zapanować nad natłokiem myśli podczas pisania?

    Nawet teraz... ile razy poprawiałam i skracałam ten komentarz... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MAM TAK SAMO! :) Zwłaszcza jeśli chodzi o tematy dotyczące uczuć albo moich osobistych doświadczeń. Wszystko chcę wtedy napisać absolutnie całościowo, zawrzeć wszystko i czasem piszę 10 minut komentarz... myślę: nie, to nie ma sensu i go kasuję. Pamiętam, że u Krufki pisałam masę takich komentarzy, które kasowałam, bo nie było w nich tego, co chciałam zawrzeć. I wychodziłam. Myślę, że to bez sensu, postanowiłam nad tym popracować i tak jak mówisz, trzymać myśli w ryzach! :) Na spokojnie, to nie szkoła, nikt nie wpisze jedynki, nie wytknie błędu. Jeśli zostawisz wartościową wiadomość, to nikt nie będzie zwracał uwagi na jej chaotyczność :)

      Usuń
  20. Dziś zrobię wyjątek i się odezwę :D
    Oczywiście, że znakomita liczba przeczytanych przeze mnie postów nie doczekała się komentarza, lajka, gwiazdki i innych, a to głównie dlatego, że często mam poczucie, że nie mam nic do dodania w temacie. W końcu komentarz "Fajnie, też tak mam" nie wnosi niczego (dla mnie to nie jest wartościowy feedback, więc jeśli otrzymuję taki komentarz u siebie na blogu, nie traktuję go jako dowodu na dobry/zły post). Czasem znowu mam dużo do powiedzenia, ale mój sposób pisania uznawany jest za agresywny i hejterski, także po paru próbach polemiki z autorami tekstów odpuściłam sobie (choć mam świadomość, że widocznie nie trafiłam na partnerów do rozmowy :D). Bardzo dobrym sposobem (przynajmniej na mnie działa) na zaktywizowanie czytelnika jest zadanie mu pytania - tak, jak czynisz to Ty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natik, dzięki za odezwanie się :) Próbuję aktywizować, bo bardzo jestem ciekawa Waszego spojrzenia na sprawę o której piszę. Już nawet nie chodzi o jakość posta, ale o tematykę, którą poruszam. Tak jak przy kawie - wychodzi temat, ktoś wygłasza monolog z opinią i nikt nie mówi, że ładnie/źle się wypowiedział, tylko czy się z tym zgadza, czy nie zgadza, a może myśli zupełnie coś innego :)

      Usuń
  21. Ciekawy tekst i od razu sprowokował kilku lurkerów do ujawnienia się :))). Skutek osiągnięty.
    Jak każdy, z czasem, również ewoluowałam od lurkersa do ...hmm chyba cały czas ewoluuję, bo jeszcze nie czuję potrzeby komentowania wszystkiego i każdego tekstu. Staram się jednak "doceniać" w ten sposób włożony w napisany post wysiłek i czas. Zrozumiałam ile to pracy dopiero jak sama założyłam bloga, cieszę się jak dziecko z każdego komentarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że bycie w tym 1% wcale nie jest szczytem ewolucji ;) Te 9% jest całkiem OK. Bycie lurkerem też jest OK, ale można przy okazji tego zastanowić się: właściwie, to dlaczego nie daję odpowiedzi zwrotnej? Jestem pozytywnie zaskoczona, że tyle osób się ujawniło, chyba podważyliście teraz naukowe proporcje przytoczone przeze mnie wyżej ;)

      Usuń
  22. Wg mnie liczba komentarzy nie ma nic wspólnego z wartością danego tekstu. Prowadziłam już kilka blogów w tym parę bardziej znanych, już nie istniejących. Te bardziej znane były prowokacyjne, poruszały tematy, które wzbudzały emocje. Cała tajemnica feedbecku: albo wkurzyć ludzi, albo dać im temat na, który chętnie się wypowiedzą. Trzeba pamiętać również, że im blog bardziej znany tym pojawia się więcej negatywnych komentarzy. Hejterzy są bardzo nachalni. I nie każdy chcę, jest wstanie przetrwać tę część blogowej "sławy". Sama cenię zarówno lukersów jak i tych którzy komentują. Sama nie zawsze komentuję. Lubię gdy treść posta jest rzetelna i na coś mi się przydaję. Wtedy zawsze komentuję. Są blogi na, które tylko zaglądam, lubię na nie patrzeć ale nie mam tak naprawdę czego komentować. U Ciebie często komentuje bo widać, że masz świadomość tego o czym piszesz, a nie piszesz dla samego napisania. Nie czuć przymusu tylko chęć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejterzy na pewno nie są niczym przyjemnym, zawsze znajdzie się ktoś, komu nie będzie pasowało, co robisz, a Internet jest idealną wylęgarnią hejterów. Dzięki za opinię :) Staram się dotykach tematów, które mnie interesują oraz takich, o których sama się czegoś ciekawego dowiem. Pozdrawiam :)

      Usuń
  23. Masz racje, na ten feedback czeka sie ZAWSZE. Rudego bloga prowadze raptem 3 miesiace, a juz widze co ludziom sie podoba, co komentuja najchetniej, co czytaja najwnikliwiej. Analytics bardzo pomaga wysnuc wnisoki. :)
    Mam blogi, na ktorych milcze od miesiecy - odwiedzam je regularnie, jednak sa to posty tego typu (albo pisane w taki sposob), ze "fajny wpis, dzieki" nie przechodzi mi przez gardlo. Raz, ze takich komentarzy nie pisze wcale, dwa, ze nie wiem, co napisac.
    Sa tez blogi, ktore czytam i komentuje regularnie. To jedno z moich postanowien na ten rok. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie, myślałam, że tylko ja jestem na tyle dziwna, że podczas gdy większość ludzi postanawia sobie: "nie będę oglądać TV", "ograniczę Internet", to ja sobie postanawiam "będę codziennie oglądała wiadomości", "postaram się merytorycznie komentować większość postów przeczytanych w internetach". Natalia, mamy bardzo podobny staż blogowy, bardzo chętnie do Ciebie zaglądam i ćwiczę umiejętności fotograficzne :)

      Usuń
  24. Zdecydowanie miło jest kiedy czytelnik zostawi po sobie ślad :) staram się komentować to, co czytam. Poruszyłaś bardzo ciekawy temat :) Ostatnio czytelniczka się u mnie "ujawniła". Napisała, że czyta od dawna, ale ten akurat tekst spowodował, że się ujawnia :) było mi bardzo miło! To było objawienie tygodnia!

    Miłego wieczoru :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj , takie wiadomości od tych przyczajonych czytelników są bardzo miłe :) Też czasem dostaję takie "objawienia", z których bardzo się cieszę. Dziękuję i również życzę miłego, ale dnia - z racji pory ;)

      Usuń
  25. Do tej pory w większości przypadków byłam lurkerem, dzięki Tobie poznałam to hasło i jego definicję ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Komentuję dosłownie czasami, gdy tematyka mnie zainteresuje. Nierzadko też mam tego typu wątpliwości - kurczę post jest, odsłon na nim kilka setek a komentarzy kilka. Co jest? Czy naprawdę tak niewielu do mnie wchodzi czy może jednak wchodzi, ale się nie ujawnia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może tez być tak, że ktoś czyta "na raty" - zacznie na telefonie, potem dokończy na komputerze, zamknie okno przez przypadek itp. ;) Odsłony rosną, ale unikalnych wejść jest mniej.

      Usuń
  27. Wiesz, masz rację - warto dawać też coś od siebie, jeśli dany tekst na blogu nam się podoba. Każdy lubi, tak naprawdę, jeśli inni się nim interesują i zauważają. Ja od niedawna odwiedzam Twojego bloga, ale jeszcze nigdy nie komentowałam. Mam nadzieję, że zdołam się przemóc i pisać jak najczęściej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Marzenko :) Trzymam kciuki za przekonanie się do komentowania i podejmowania dyskusji.

      Usuń
  28. To ja jestem anty lurkerm :))

    OdpowiedzUsuń
  29. Ja komentuję wtedy kiedy mogę napisać coś odnośnie tematu jaki był poruszony. Niektóre wpisy są zachęcające do dyskusji, inne nie. Bardzo rzadko komentuję blogi modowe, tylko kiedy jest świetny tekst, bo jak skomentować 10 zdjęć w jednej sukience? Jako "świetne", "super", "zjawiskowo"? Swoją drogą, zobacz jaki masz odzew po tym wpisie, nawet jesli to lekka zamierzona prowokacja to zwyczajnie aż zachęca do ciekawej dyskusji. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie wiem jak komentować blogi modowe... (w sumie rzadko je odwiedzam), z kosmetycznymi też mam problem ("Super, muszę wypróbować?" nie wiem czy to jest wartościowy komentarz, kiedy go napiszę)... Jestem zaskoczona odzewem :) Ponadto z komentarzy dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy. To świetne jak tyle osób dorzuci swoje "trzy grosze". Bo przecież wszyscy myślimy w inny sposób :) Dzięki!

      Usuń
  30. Ja staram się komentować, nawet jeżeli miało by to być kilka słów, bo wiem jak miłe jest to dla autora :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Komentuję, komentuję! Problem polega na tym, że w największym odsetkiem ciężko komentować posty dot kosmetyków i i ubrań. Bo zawsze mozna napisac tylko "ładnie" lub "moze też kupię". Choć jak pomyślę, to ja już wolę licznik, niż zdania typu "wpadnij do mnie" albo tylko "super". Bo to nic nie mówi ;) Pozdrawiam serdecznie!
    PS. Widzę zmiany w menu, bardzo ładnie to wygląda! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobne zdanie, Mimi :) Nie wiem jak komentować blogi szafiarskie i kosmetyczne. Wątpię czy mój komentarz "fajne, muszę kupić" coś wniesie. A często nie znam się na modzie, trendach, kosmetykach, więc i nic odkrywczego nie dodam... ;) Komentarze takie jak "wpadnij do mnie" albo "super" są straszne... ale o dziwo od powstania bloga miałam ich może tyle, żeby policzyć na palcach jednej ręki. Mam fajnych czytelników po prostu :) I pisałam to już wiele razy, ale jak pierwszy raz zobaczyłam komentarz "Obserwujemy?", to myślałam, że komuś sie przez przypadek wycięło pół komentarza ;) PS. Dzięki, jeszcze szukam złotego środka. Coś nie mogę dojść do ładu z wyglądem bloga, ciągle coś mi nie pasuje.

      Usuń
  32. Hmm, zaskoczyło mnie stwierdzenie, że czytający może być postrzegany negatywnie, który wykorzystuje podane treści i nie daje nic w zamian. Brzmi jakby te ~dziesiąt procent było jemiołami-pasożytami. Ale faktycznie, to może tak czasem wyglądać...
    Dziękuję, za skłonienie mnie do przemyśleń :)
    Osobiście zawsze staram się wypowiadać, ale niektóre posty blogowe, choćby nie wiem jak ciekawe były i które przyjemnie się czyta- nie mogę się wypowiedzieć. A już lepiej milczeć niż robić z siebie, za przeproszeniem idiotę :) i zostawić komentarze osobom znającym się/ stawiającym pytania czy w jakikolwiek sposób zainteresowanym danym tematem.
    Pozdrawiam serdecznie,
    lurkerka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po przemyśleniu, muszę się jeszcze odnieść do mierzenia popularności/ wartości tekstu "lajkami". Jak widzę we wpisie "będzie tak super, jeśli zalajkujesz" to mi się nóż w kieszeni otwiera. Przyciski do fb czy innych podobnych usług zazwyczaj są duże i rozpoznawalne, jak widzę taki tekst, to mam wrażenie, że autor ma mnie za osobę nieposiadającą mózgu.
      Co prawda, piszę to jako osoba, która facebooka/ twittera/ itp nie posiada, ale zastanawia mnie, jakie są korzyści z takiego nachalnego przypominania? Przecież jeśli uznam, że chcę się podzielić, to się podzielę...

      Usuń
    2. Anonimowy- Droga Lurkerko, tak podają źródła naukowe :) Ja się na moich lurkerów nie boczę, bo cieszę się, że w ogóle przeznaczają swój czas i mnie czytają. Masz rację - czasem lepiej pomilczeć, ale czasem warto się przemóc i po pomyśleniu: "nie, nie napiszę tego, pewnie to wie", pomyśleć 2gi raz: "A dobra, napiszę to, zobaczymy czy odpowie, może o tym nie słyszała" :)

      Ja przypominam moją stronę Facebookową, bo chciałabym mieć większy kontakt z czytelnikami, może robię to trochę zbyt nachalnie, muszę to przemyśleć... ;) A co do przycisków lubienia posta, to może chodzi o "żebrolajki"... może czytelnik pomyśli "a niech ma, skoro mu tak zależy!"?

      Usuń
    3. Ja akceptuję naukę, to tylko moje luźne przemyślenia, od pewnego czasu staram się aktywniej uczestniczyć w blogowaniu innych, bo wiadomo, że to milej jak jest odzew :)
      A z tym facebookiem, to też nic personalnego, czasem jest to w stopce i wstawia się automatycznie, i ja rozumiem, że to jest potężne medium, ale czasem naprawdę jest tego za dużo u niektórych. A że się nie znam, stad wątpliwości- bo bloger jako tako nie zarabia na samym pisaniu o lajkach? Bo może stąd to wynika?

      Usuń
    4. Nie no, raczej nie zarabia, bo na profilu na fb raczej nie ma możliwości wstawienia reklamy. No chyba, że ma jakąś wyjątkową umowę z reklamodawcą, ale raczej to rzadko się zdarza. Wydaje mi się, że dzięki lajkom więcej osób zobaczy artykuł/post = można zyskać nowych czytelników. I dalej w zależności od wielkości i popularności bloga pieniążki z odsłon reklam lub po prostu większe grono czytelników :)

      Usuń
    5. Właśnie przeczytałam artykuł, który trochę mnie oświecił. Firmy płacą za np. przeprowadzenie konkursu na fb, a wiadomo, że chętniej nawiążą współpracę z kimś, kto ma bardzo dużo polubień, niż z kimś, kto ma ich niewiele :)

      Usuń
  33. Widzę, że jestem taka jak większość czytelników komentujących ten tekst. Są blogi, które tylko czytam (kosmetyki i ubrania), odwiedzam je b.często, są takie które za każym nowym postem zostawim komentarz. Lubię długie teksty, gdzie po przeczytaniu zastanawiam się jakiś czas co napisać, jak to ubrać w słowa. Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cypiska, ja też tak mam :) Po prostu niektóre blogi są do scrollowania, a niektóre do refleksji ;)

      Usuń
  34. pierwszy post, który mnie zniechęcił do wchodzenia tutaj. traktuję blogi jak gazety albo książki (może to moje błędne podejście i niezrozumienie tej formy. Ale przecież do wymieniania się spostrzeżeniami i dyskutowania służą chyba fora internetowe...). Lubię sobie rano przy kawce włączyć Twój "bzdurnik", bo składnia do refleksji w taki nienachalny sposób. Ale dziwnie się poczułam, kiedy zwracasz się do takich czytaczy jak ja (którzy przez to, że tu wchodzą i wracają regularnie, dają najlepsze świadectwo tego, że im się podoba co robisz) i oczekujesz czegoś w zamian. Myślałam, że układ jest prosty- Ty piszesz, bo lubisz, ja czytam, bo lubię. Ale chyba jest tu drugie dno. Może to miejsce jest przeznaczone dla innych blogerek, żeby można było sobie nawzajem słodzić, komentować. Mogę się mylić, jestem tylko czaytaczem i takim pozostanę, jeśli pozwolisz, bo bardzo podoba mi się jak i o czym piszesz :) Pozdrawiam ciepło i pisz jeszcze częściej, bo naprawdę miło się czyta!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie napisałam tego wyraźnie w tekście, ale przytoczyłam wyjaśnienie pojęcia przeczytane w publikacjach naukowych. Stąd zdanie, że "lurkerzy mogą być postrzegani negatywnie". Ja uwielbiam wszystkich moich czytaczy, bez względu na to czy komentują, czy nie! Zwłaszcza takich oddanych i powracających, jak Ty. Nie oczekuję niczego w zamian, miło mi, że tutaj zaglądasz. Dlatego dziękuję za ten komentarz :) I dziękuję za wiele ciepłych słów w nim zawartych!

      Usuń
  35. Ja różnie. Tam gdzie lubię udzielam się stale, np na zaprzyjaźnionych blogach, zagladam tam regularnie i zawsze coś naskrobię. W innych miejscach , jeśli mi się coś spodoba piszę - tak tylko rzucę okiem. A jakiś like czy gwiazdka to faktycznie upraszcza sprawę i taka czynność zdarza mi się bardzo często.

    OdpowiedzUsuń
  36. U Ciebie jestem pierwszy raz za sprawą posta Agaty, ale muszę Ci przyznać rację, że coś w tym "odwiedzaniu" jest...

    OdpowiedzUsuń
  37. Bardzo dobrze Cię rozumiem! Każdy post umacnia nas w tym, że nie robimy czegoś bezsensownego, a coś wartościowego. Mnie też każdy komentarz podnosi na duchu i wydaje mi się, że każdy bloger chciałby widzieć dużo komentarzy, ja sama też.
    Przyznam się, że i ja byłam i w połowie nadal jestem lurkerem, wchodzę, czytam i zazwyczaj zamykam, choć nie zawsze. Chciałabym to jednak zmienić, bo interakcje z komentarzy są bardzo miłe.

    OdpowiedzUsuń
  38. A ja powiem, że mam tak pół na pół - na blogach staram się zawsze komentować, choć są i takie na których jestem całkiem niemym odbiorcą :-)

    OdpowiedzUsuń
  39. wygląd bloga- fantastyczny. Kurczę, z radością obserwuję jak z dnia na dzień Twój blog rośnie w siłę <3

    OdpowiedzUsuń
  40. w wielu przypadkach jestem osobą opisana powyżej, ale w wielu też nie, a milczenie podobno jest złotem;p

    OdpowiedzUsuń
  41. A kim ja jestem? Nowicjuszką w blogosferze :) Oczywiście początki były takie, jak moich przedmówców...raczej popatrzę. Jednak,nie dalej, jak wczoraj, pomyślałam sobie: o! Tego czytelnika poznaję, o! u Tego byłam na blogu, o! z Tym dyskutowałam o marketach. Dlatego, im dłużej tu (internet) jestem, tym więcej piszę, rozmawiam, pytam. Myślę,że to rozwojowe dla obydwu stron, czytelnika i autora. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  42. Ja jestem typowym lukaczem - oblatuję wiele blogów, ale na niewielu zostawiam ślad.
    Co znaczy, że komentarze nie są najważniejsze, ale uważam, że są miłe :)
    Ale też są takim śladem, bo właśnie ich tropem trafiłam do Ciebie ;)))

    OdpowiedzUsuń
  43. Czytając blogi staram się komentować prawie każdy post jaki czytam bo wiem, że i mi zależy na odezwie ze strony czytelników ale czytając wiadomości czy artykuły na różnych portalach nigdy ich nie komentuję.

    OdpowiedzUsuń
  44. Sama przez długi czas byłam "lurkerem", głównie z tego powodu, iż zawsze to co chciałam przekazać napisało już kilka innych osób, ale w końcu powoli nabieram pewności siebie i komentuje :) Komentowanie postrzegam tez inaczej odkąd reaktywowałam moje bloga. Też dziwi mnie to, że mam np. kilkadziesiąt wyświetleń, a zero komenatrzy :/

    OdpowiedzUsuń
  45. Ja piszę komentarze, kiedy wiem co napisać. Jakoś nie zawsze mam "wenę", ale wiem jakie to jest miłe uczucie kiedy liczba komentarzy pod postem rośnie:)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  46. Piszę czasem. Przyznaję, że ten tekst "lurkerów" pewnie dopingował ostro, jest otwarcie i zachęcająco napisany. I daje narzędzia. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  47. Hmm jestem w grupie większości i to tej negatywnie widzianej. Rzadko skomentuję i to wynika z tego, że jak nie mam nic istotnego do powiedzenia to nie piszę. Według mnie to lepsze niż skomentować; "fajny post" i odejść. Czy zmotywuje się do częstszego pisania? Nie sądzę, ale teraz przy każdym czytanym poście będę pamiętać o tym ;)

    OdpowiedzUsuń
  48. No to dałaś mi do myślenia tym tekstem... Nie myślałam że to dla Ciebie ważne, teraz wiem że jest inaczej. Czasem czytałam u Ciebie teksty które były odzwierciedleniem mojego nastroju/sytuacji życiowej/myśli i było tak bardzo prawdziwe...
    Podsumowując: robisz kawał dobrej roboty tym blogiem i tyle! Zaglądam prawie codziennie, wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  49. Jak mam zdanie na jakiś temat- komentuje.
    Jak już kilka osób przede mną napisało to, co sama mam na myśli- nie powielam i nie komentuję.
    Jeżeli boje się, że mam bardzo odmienne zdanie na temat- również nie komentuję, by nie wywołać kłótni :D

    OdpowiedzUsuń
  50. Nie słyszałam o tym wcześniej, ale jakoś tak intuicyjnie czułam, że tak musi być... Nie spodziewałam się jednak, że to aż tak maleńki procent stanowią osoby komentujące!

    Pozdrawiam serdecznie, bardzo dobrze się Ciebie czyta! :))

    OdpowiedzUsuń
  51. Każda osoba powinna przeczytać tego posta! :)

    OdpowiedzUsuń
  52. Też czasem martwi mnie mała ilość komentarzy, ale widząc Twoje statystyki, trochę sie podbudowałam! :D Ale mimo wszystko skorzystam z Twoich rad i będę pracować nad sobą i swoim blogiem! :)

    OdpowiedzUsuń
  53. Kiedyś nie komentowałam nigdy, teraz komentuje jeśli mam do powiedzenia coś wartościowego, ale nic na silę.

    OdpowiedzUsuń
  54. Kiedyś nie komentowałam nigdy, teraz komentuje jeśli mam do powiedzenia coś wartościowego, ale nic na silę.

    OdpowiedzUsuń
  55. Bardzo dobry wpis i jak widać komentarzy zebrał mnóstwo ;)
    Co do tych procentów, o których piszesz to na warsztatach dla blogerów z okazji konkursu roku była podawana taka statystyka: "1% tworzy treści, 9% udostępnia treści (share na FB etc.), a 90% tylko korzysta z tych treści". I trochę mnie to pocieszyło. Sama komentuję sporo, m.in. dlatego że wiem jakie to ważne dla tego kto pisze.

    OdpowiedzUsuń
  56. Zazwyczaj staram się skomentować post, ale jeśli po przeczytaniu uznaję, że miałabym napisać jedynie dwa czy trzy słowa, to jednak odpuszczam. Preferuję dłuższe komentarze. U mnie odzew pod postami jest niewielki, ale biorąc pod uwagę ilość obserwatorów, myślę, że zupełnie normalny - nawet na bardzo popularnych blogach stosunek obserwujących (tych "oficjalnych") do komentujących jest bardzo duży, rzeczywiście dobre 90% czytelników tylko czyta i nie daje od siebie znaku życia.

    Mnie frustruje trochę, że mam jeden dość stary post, który nadal generuje bardzo dużą liczbę wejść, a mało kto go komentuje - i tak naprawdę nie wiem, czy jest pomocny dla osób które go czytają, czy też po zerknięciu większość czuje zawód, że w ogóle na mój blog weszła. Feedback byłby bardzo cenny.

    OdpowiedzUsuń
  57. Nawet nie wiedziałam, że takie zjawisko ma swoją osobną nazwę:p Mi się zdarza obserwować tylko, nie zawsze komentować, nie zawsze mam co powiedzieć w danym temacie:p Jest też blog, a może i dwa? w których komentarzy udzielałam, nawet zadawałam pytania bo coś mnie akurat zainteresowało i odp. nigdy nie uzyskałam, chociaż pojawiały się nowe notki, i komentarze pod innymi komentarzami - co skutecznie mnie zniechęciło do komentowania tego akurat bloga. Treści przeglądam, bo są dobrze zrobione zdjęcia, napisany tekst - ale już nie komentuję...

    OdpowiedzUsuń
  58. Ja jestem (niestety) taką osobą, która bardzo dużo czyta, ale mało komentuje. Wiąże się to chyba z brakiem czasu i/lub możliwości komentowania, np. przeglądając wpisy na telefonie. Logowanie na Androidzie mimo wszystko jest uciążliwe, czasami komentarze nie wskakują itp. Świetny tekst, cieszę się, że trafiłam na Twojego bloga. :)

    OdpowiedzUsuń
  59. Ależ fajna notka, szczególnie, ze jestem początkująca :) Pozdrawiam i dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  60. Z przykrością przyznam się, że sama jestem "lurkerem". I powody tego znalazły się na liście ;) Nie lubię zbytnio pisać, bo... popadam w słowotok. A pisać "masz rację!" nie lubię, bo wiem, że jak wchodzę poczytać komentarze, to takie tylko scrolluję. Ale czytam dużo, ciekawe blogi subskrybuję zawsze w jakiś sposób (facebook/blogger). Choć wiem, jak bardzo dołuje zupełny brak komentarzy... Chyba trzeba nad sobą popracować. Choć jakbym miała na wszystko, co przeczytane reagować, to zaspamowałabym sobie pewnie facebooka lub na nic nie wystarczyłoby mi czasu... bo czytam baardzo dużo :)
    Ale dziękuję za uzmysłowienie mi tego faktu.

    OdpowiedzUsuń
  61. Jestem 100% lurkerem :d to może mój max.10 komentarz na blogach :)
    a poza tym jestem tutaj pierwszy raz i od razu dodaje do ulubionych blogów :)

    Jula

    OdpowiedzUsuń
  62. NO! ilość komentarzy pod tym postem odpowiednia :)
    pozdrawiam Hania z HAART

    OdpowiedzUsuń
  63. Ja zwyczajnie czesto cos czytam w czasie jedzenia, suszenia wlosow itd itd i stad nie komentuje.
    A tez 100 raz o tej samej odzywce w komentarzach wypowiadac sie nie bede.

    OdpowiedzUsuń
  64. Nie znałam jeszcze tego pojęcia,haha! Ja na bloggerze staram się czytać i komentować wszystko, chodzi o posty oczywiście :)
    Ciekawie mi się czytało,to co napisałaś

    OdpowiedzUsuń
  65. Świetny wpis! Powiem szczerze, ze dzieki Tobie od dzis bede starała sie zostawiać po sobie ślad:)

    OdpowiedzUsuń
  66. Ale odzew pod postem! Ja mam ten problem na blogu, nikt nie komentuje... Czasem to takie smutne. Ja tu się napracuję, stworzę coś i opiszę, a tu cisza. Ktoś tam jest? Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  67. No tutaj na brak komentarzy nie można narzekać. Ja nie dawno założyłam bloga i są odsłony nawet pod każdym postem mam +1 (to chyba taki jakby lajk tyle że na blogu). Ale co mi dają te odsłony i te,, lajki,, skoro i tak nikt nie komentuje. Ja sama czasem daje komentarz gdy mi się spodoba.

    OdpowiedzUsuń
  68. Byłem tak przygnębiony, gdy mój mąż zostawił mi inną kobietę po tym, jak przez 5 lat byliśmy małżeństwem, ponieważ miałem raka, próbowałem poprosić go, aby do mnie wrócił, odmówił i powiedział, że nie ma już dla mnie uczuć po tym wszystkim poświęcenie zrobiłem wszystko, ponieważ go kocham, cały czas mnie bije, a mimo to wytrzymuję i płaczę cały dzień. Stałem się smutną kobietą po tym, jak przeszliśmy wszystko razem, po całej miłości, którą dzieliłem w przeszłości, nie wyobrażałem sobie życia bez niego, ponieważ moja miłość do niego była nieoceniona w handlu z jakiegokolwiek powodu. Pewnego dnia, kiedy przekraczam Internet, Widziałem wiele komentarzy na temat mocy uzdrawiania raka i przywrócenia twojego męża, a ja postanowiłem spróbować go zobaczyć, kontaktując się z nim pod adresem doctorosagiede75@gmail.com, a ja natychmiast odpowiedziałem i wyjaśniłem mu, przez co przechodzę, powiedział mi inna pani użyła voodoo na nim, więc zostawił mnie dla niej, pomimo mojej troski o niego i obiecał pomóc mi odzyskać mojego kochanka, a także pomóc mi, stawiam mu zakłopotane czary, walcząc w przyszłości iw najkrótszym czasie wszystko się zaczęło, ponieważ obaj wiedzą, że zdał sobie sprawę, że nigdy nie został dla niego wyprostowany, a za pięć dni mój mąż był w moim domu i czekał, aż wrócę z pracy, a kiedy zaczął mówić, że jest mu przykro, że nigdy nie wiedział, co było nadchodzę nad nim i następnego dnia jestem do szpitala w celu sprawdzenia i odkryłem, że jestem wolny od raka. dziękuję doktorze osagiede, jestem teraz szczęśliwy z moim mężem i wszystko idzie teraz gładko. skontaktuj się z doctorosagiede za każde zaklęcie zemsty i zaklęcia z powrotem lub uzdrowienie za jakąkolwiek chorobę taką jak rak i HIV poprzez doctorosagiede75@gmail.com powodzenia

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że jesteś tutaj. Będzie mi miło, kiedy dorzucisz coś od siebie.
Każdy komentarz jest dla mnie bardzo ważny!