sobota, 16 sierpnia 2014

Rozważania o małżeństwie - czy jest szansa na bycie szczęśliwym po ślubie?




Różnie bywa, ale często zdarza się, że stronimy od towarzystwa par. Bo albo to to lepkie, albo skłócone. Zajęte sobą, widzące tylko swoje problemy, wyrzucające z siebie pretensje, piorące swoje brudy publicznie, albo rozmawiające w kółko o tym jak będzie wyglądał ich ślub. Często osoby już po tym ślubie mają wrażenie, że to oni wiedzą więcej o życiu, a my "zobaczymy po ślubie" jak to jest naprawdę. Inne natomiast ciumkają i wprowadzają atmosferę zażenowania, bo przecie w knajpie przy piwie i tuzinie znajomych trzeba pokazać jak ognistymi uczuciami się darzą nawzajem.

Znacie takie pary? Pewnie tak...
Związki to ogólnie śliska materia, bo każdy ma inne wyobrażenie na ich temat, a w życie innych nie pasuje się wtrącać. Przy okazji tego tematu warto się zastanowić, jak nas widzą nasi przyjaciele... Bo może być tak jak wcześniej pisałam, albo zgoła inaczej...

LAURKI

Wczoraj miałam okazję być na ślubie zaprzyjaźnionej pary, który był jednym z piękniejszych, jakie widziałam. Pomijając już oprawę, uroczystość czy wesele - pewność jaka z nich biła i oczekiwanie tego dnia wprawiało mnie w zachwyt, wyglądali, jakby ślub i wesele mieli trzy razy w miesiącu. A ja autentycznie byłam szczęśliwa z tego, że biorą ten ślub. Być może czysto egoistycznie... A to dlatego, że za każdym razem, kiedy ich spotykam, czuję się lepsza. Są takie osoby, które osobno są świetnymi znajomymi, ale dopiero, kiedy pojawiają się w konfiguracji osoba + jej druga połówka, wypływa z nich jeszcze więcej dobrego. Na każdym wyjeździe w góry, wędrówce, spotkaniu byłam zachwycona tym jak dobrzy są oni dla siebie. Kiedy byłam sama, patrzyłam na nich z radością, wierząc, że i kiedyś mnie to spotka. Żeby okazywać swoją miłość przy wszystkich nie musieli dawać sobie ostentacyjnych całusów, wymykać się dokądś po kryjomu czy opowiadać o tym jak to jest między nimi. To wszystko się po prostu widziało. W tym jak przy ciężkim podejściu ona chciała wziąć od niego plecak, żeby go odciążyć. W tym jak się do siebie odnoszą, jak próbują wyręczać siebie nawzajem, jak rezygnują z wielu rzeczy dla dobra drugiej osoby i że w ich relacji nie ma żadnej ściemy. Chociaż potrafią się gniewać, kłócić, obrażać. Są tacy jak każda para, ale przede wszystkim się szanują i traktują po partnersku.

To była pierwsza laurka, którą mogłam wystawić.

Jest jeszcze kolejna - tą parę poznałam niedawno, ale to bardzo wzbogacająca znajomość. Mają już długi staż razem, chociaż małżeństwem są dopiero od pięciu lat. Osobno są niesamowitymi, energetycznymi ludźmi, razem - są jeszcze lepsi. Rozumieją się w pół zdania, chociaż tłuką się straszliwie, grając w gry planszowe czy wymieniając zdanie na temat rzeczy, które lubią. Jest w nich takie dojrzałe partnerstwo i spokój. Bardzo podobało mi się jak wspierali się wobec pewnej zmiany, która zaszła w ich życiu. Jeżdżę do nich często, mimo że mieszkają prawie 300 km od Krakowa. Spotkanie z nimi jest jak plaster na moje wyobrażenie o związku po ślubie. Udowadniają, że można być świetnymi ludźmi przed ślubem, a jeszcze lepszymi po.

Trzecia laurka, to para, która w ciągu kilku miesięcy zorganizowała swój ślub i wesele, bo tak. I to wcale nie dlatego, że zmusiła ich do tego sytuacja... Bo jeśli wiesz, że chcesz z kimś być na całe życie, to nie ma na co czekać. Łączy ich dużo wspólnych pasji - podróże, poznawanie ludzi, języki obce. Mogą się pięknie rozwijać w planowaniu różnych wyjazdów, poznawaniu nowych kultur, jeżdżeniu na festiwale albo koncerty. Są przykładem na to, że po ślubie wcale nic się nie kończy. Po ślubie zaczyna się dopiero wspólna przygoda, kiedy jesteście we dwoje i możecie ciągnąć się oboje w górę i macie czas na wspólne planowanie realizowania wspólnych marzeń. Kiedy widzę się z nimi, wierzę, że wszystko się da i że żadne marzenie nie jest zbyt śmiałe. Turcja na rowerach, nie ma sprawy. Trekking po Rumunii - spoko. Wypad do Gruzji - jasne, już bookujemy tani lot. Oboje mają mocne charaktery, ale również tolerancję wobec swoich humorów, uwag czy żartów.

ANTYPRZYKŁADY

Mogłoby się wydawać, że skoro już są te dwie laurki, to mogłabym wymieniać dalej... ale niestety nie. Już dookoła siebie nie widzę więcej małżeństw emanujących szczęściem. Zdaję sobie sprawę, że każdy swój związek przeżywa na swój sposób i nawet jeśli nie tryska szczęściem na prawo i lewo, nie jest powiedziane, że szczęśliwy nie jest.

Ale widzę wiele przypadków małżeństw, które po prostu odpuściły po tym sakramentalnym "tak". Godzą się na to, żeby było "w sumie w porządku". Kobiety przytyły 10 kilogramów ot tak, mimo że są w związku szukają aprobaty obcych facetów, a na spotkaniach towarzyskich publicznie piorą swoje brudy. Najbardziej smuci mnie poniżanie drugiej osoby w obecności wspólnych znajomych. Zawsze wydawało mi się, że takie sprawy powinno się załatwiać we dwoje, a nie mieszać w to postronnych ludzi, którzy nie znają sytuacji. Faceci nie chcą szukać pracy, a jeśli ją mają to wracają po niej do domu i nie mają siły na nic (mimo że nie pracują fizycznie) ani wtedy, ani w weekend. Życie się kończy, bo nie można nawet pomarzyć o jakimkolwiek rozwoju. Najbardziej mnie martwi to, jak widzę, że przestają być dla siebie partnerami i kłócąc się wchodzą w obce obozy z innymi ludźmi. Nie stoją za sobą murem, dbając o siebie i pragnąc dobra. W niektórych przypadkach zaczynają siebie okropnie traktować, a wszystko czasem zmienia się kilka dni po przysiędze w kościele.

Ale ja to tam niewiele wiem o życiu, jestem panną, nie narzeczoną, nie żoną.
Może nic nie wiem o życiu, jak mówią mi niektóre pary. Może po ślubie rzeczywiście wszystko się zmienia i nic już nie jest takie same. Że trzeba obniżyć pułap wymagań, gotować obiady mężowi i godzić się z tym, że rośnie mu brzuch piwny. Że życie wkracza na inny tor. I przecież te moje przykłady, to świeże związki, które może też o życiu wiedzą niewiele...?

Mimo to, chciałabym wierzyć, że kiedyś znajdę się wśród tych trzech przykładów laurek. Chciałabym wierzyć, że można nie zgubić najważniejszego i patrzeć na życie w kategoriach szczęścia - mojego i tej drugiej osoby. Nie stracić tego na rzecz codziennego chodzenia do pracy, bezmyślnego gapienia się w telewizor po niej, mijaniu się w mieszkaniu i rozmawianiu tylko o rzeczach bieżących. Wydaje mi się, że to od nas zależy w której grupie się znajdziemy i naiwnie wierzę, że jeśli nad czymś się ciągle pracuje, to to po prostu nie obumrze. I że ślub tak naprawdę nic nie zmienia.

A może Wy mi powiecie jak to naprawdę jest? Czy myślicie podobnie? Wcześniej byłam zagorzałą przeciwniczką małżeństw, bo widziałam dookoła tylko antyprzykłady... teraz wiem, że jeśli ludziom zależy, udaje się tworzyć coś rewelacyjnego, widocznie dobrego nawet dla innych. I teraz mam kogoś z kim naprawdę wierzę, że byłoby to możliwe. A może powinnam jak najszybciej zejść z chmury?

22 komentarze:

  1. Normalnie nie czytam tego typu postów, ale Twój przeczytałam z przyjemnością, bo wkurzają mnie osoby, które się już ochajtały a mnie traktują jak osobę, która właśnie mniej wie o życiu i w ogóle o wszystkim. Podobnie jest z kobietami, które mają dzieci. Ja ich nie mam, ale to nie znaczy, że nic na ich temat nie wiem. I rozmawiając z taką, ona uważa mnie za jakąś upośledzoną, bo przecież ja nie mam dzieci, więc co ja mogę wiedzieć... Więc domyślam się co wtedy czujesz, ale w cale nie uważam, że wiemy od nich mniej.
    Czasami lubię ponarzekać na swojego faceta do swojej przyjaciółki jak robi coś nie tak, ale wiadomo, wiele bab ma tak, że chce sobie ulżyć, a nie trzymać to w sobie. Później wiadomo, że złość przejdzie i będzie znowu ok.
    Mam nadzieję, że kiedyś i mi będzie dane zostać żoną i założyć szczęśliwą rodzinę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak, takie uwagi nieco drażnią. Zdaję sobie sprawę, że zwłaszcza w sprawie dzieci, jestem laikiem - mnie i moje koleżanki, które już urodziły, dzielą lata świetlne. Wychodzę z założenia, że gdy przyjdzie na to czas - dowiem się wszystkiego. W dzieciowe sprawy się nie wtrącam, ale w takie związkowe, to czasem dorzucę moje trzy grosze właśnie z tego powodu, co wspomniałaś - kobiety czasem potrzebują pogadać i porozważać swoje problemy. Mam nadzieję, że uda Ci się zostać żoną i mieć fajne dzieciaki :) Też o tym marzę.

      Usuń
    2. więc Kochana oby nam się udało :) :*

      Usuń
  2. Jestem z moim partnerem 7 lat. Planujemy ślub, ale nie robimy tego, bo musimy. Planujemy powoli, bez spinania się i denerwowania, że goni na czas, bo coś tam. Planujemy, bez szukania w tym jakiegokolwiek obowiązku. Patrzymy na siebie, nie na innych. Moja rodzina (poza wyrozumiałymi rodzicami) prawdopodobnie do końca życia nie zrozumie, dlaczego nie zorganizuję wesela. Jego rodzina w większości, nawet nie będzie o tym wydarzeniu wiedziała. Dlaczego? Bo widzimy w tym wszystkim siebie. Może trochę egoistycznie, ale tak już jest. Nie chcemy pobierać się dla kogoś lub czegoś. Chcemy, bo po siedmiu latach wspólnego życia widzimy w tym sens. Jest trochę tak, że może gramy niektórym na nosie, ale nie mamy jakiegoś szczególnego parcia na to wszystko. Zrobimy to wtedy, kiedy będziemy mogli. Głównie po to, bym mogła dumnie podpisywać się jego nazwiskiem i nazywać jego żoną, a on moim mężem. Nie po to, by coś się zmieniło. Tak naprawdę niczego nie oczekuję od tego dnia. Chcę, żeby nastał, bo wiem, że mam obok siebie człowieka mojego życia. Różniącego się ode mnie niezwykle, mającego zupełnie inne podejście do świata, posiadającego inne pasje. Tak bardzo interesującego dla mnie, że chcę uczyć się go przez resztę swoich dni.

    Twoje podejście w stu procentach rozumiem, ale... nie schodź z tej chmury, skoro masz przeczucie, że nie powinnaś. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To piękne, co napisałaś :) najważniejsze jest nie zgubić sensu związku, cieszenia się drugą osobą, na rzecz stu stresów i stu cyrków ślubno/weselnych. Wesele, to bardzo śliski temat. Rozumiem dlaczego chcecie je ominąć, bo sama byłam zagorzałą przeciwniczką. Ważne, żebyście wymyślili ten dzień od początku do końca po swojemu. Przecież to będzie Wasz dzień. A rodzinka pogada, pogada i zapomni, bo przecież będzie widziała, że jesteście dorośli i świadomi tej decyzji. Pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. Niektórzy twierdzą, że małżeństwo nic nie zmienia, tylko dzieci; przeważnie są to osoby, które przed ślubem prowadził wspólne gospodarstwo domowe. Moim zdaniem małżeństwo powinno być naturalnym etapem w związku, gdzie ludzie się kochają, szanują i mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  4. mieszkam z chłopakiem już dość długi czas i jestem pewna, że po ślubie nie nastąpią żadne zmiany.
    nie wiem z czego wynikają takie zmiany... kojarzy mi się to tylko z parami, które dopiero po ślubie zaczynają razem mieszkać, facet przyzwyczajony do obiadów mamusi kładzie się na kanapie i myśli, że żona będzie wokół niego biegać ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja dookoła widzę różne małżeństwa i różne pary. Teraz chyba jest ten etap, że większość moich znajomych jest właśnie po ślubie, w tym roku się pobiera albo ma to w planach w najbliższym czasie. I prawdę mówiąc, poza słynnym "przytyłam 10 kilo" (i to tylko 2 przypadkach) akurat niewiele się zmieniło.
    Te pary są takie jakie były - jedne lepsze jedne gorsze. Tym co potrafi zmienić nie jest ślub a wspólne mieszkanie ze sobą. To wtedy wychodzą z nas demony (albo raczej coś na kształt ciepłych klusek nie chcących wychodzi poza granice własnego komfortu)- ktoś okazuje się niepoprawnym bałaganiarzem, ktoś inny pedantem; jedni chodża po mieszkaniu w starych podartych spodniach, inni cały dzień w piżamach, makijaż robi się tylko na wyjścia do innych ludzi. Wspólne mieszkanie to taki duży test i co by ludzie nie mówili dość istotny. Ja z moim narzeczonym miałam tak, ze pierwszy rok wspólnego mieszkania to był taki koszmarek, który przyszedł nie wiadomo kiedy i z której strony - zaprzestanie samorozwoju, prawie zero kontaktów z innymi ludźmi, porzucenie sporej części własnych zainteresowań i ogólna stagnacja - okropne. I jak się zorientowaliśmy co się dzieje trzeba było coś z tym zrobić. Okazało że się da, tylko wymaga to trochę świadomości i pracy nad soba :) I co dla mnie najważniejsze - -umiejętności planowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację - kiedy po ślubie zaczyna się wspólne mieszkanie, jest niezły przeskok. Myślę, że u nas z tym będą niezłe problemy, bo ja jestem bałaganiarą, a mój chłopak pedantem. Nie chcemy jednak mieszkać razem przed ślubem z różnych względów. Wiemy, że to będzie trudne, na to właśnie się nastawiamy, ale wierzymy trzeba wypracować wspólnie sposóbna nowe, wspólne życie. Mam nadzieję, że się uda :)

      Usuń
  6. Ja tam wierzę jak głupia, że gdzieś tam jest ta moja druga połówka ;) I na moje myślenie nie wpływa ani patrzenie na cudowne pary (nie ma we mnie zazdrości i myśli typu: 'Mnie to nigdy nie spotka') i tak samo gdy spoglądam na antyprzykłady to nie towarzyszy mi myśl 'Może jestem głupia, że wciąż czekam'. Ludzie są taaaak różni, że żadne schematy nie pasują w 100% do nikogo. Pozdrawiam!!!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego "jak głupia"? Ja też w to wierzę, dodatkowo wiele kolei losu utwierdziło mnie w tym, że bajki o "drugiej połówce", to prawda. Mam nadzieję, że Ty również się o tym przekonasz! :) Masz rację, ludzie są szalenie różni i nie ma co do wszystkich przykładać jednej miarki, Pozdrawiam!! :)

      Usuń
  7. Za miesiac bede obchodzic 5 rocznice slubu, a dodam ze jestem jeszcze przed 30stka;)
    Z pewnych wzgledow bylismy w stanie zamieszkac razem na krotko przed slubem i w pelni sie zgadzam, ze to nauka zycia z partnerem pod jednym dachem jest najwiekszym testem dla zwiazku. Przez pierwszy rok bylo dosyc ciezko, ale z kazdym kolejnym rokiem jest coraz lepiej! Nigdy nie kochalam i nie rozumialam mojego meza, tak jak teraz. Uwielbiamy spedzac czas razem, ale kazde z nas ma swoich znajomych, hobby, takze nie spedzamy calego wolnego czasu tylko ze soba. Mamy pare przyjaciol, ktorzy razem pracuja, maja tych samych znajomych, w zasadzie 24 godz na dobe sa razem...ja bym tak nie potrafila.

    Najlepszym dowodem na to, ze mozna stworzyc szczesliwe malzenstwo sa moi rodzice, ktorzy niezmiennie mnie inspiruja. Ponad 30 lat razem, a czesto po prostu wsiadaja na rower i jada na lody ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Byłam w wielu związkach. Widziałam wiele par. Zaden związek nie jest dobry jeśli osoby nie są pewne siebie i swojej wartości. Zaden. To moja złota reguła.

    OdpowiedzUsuń
  9. Sama nie znam sie na związkach ale wydaje mi się, że wiele z nich może zabijać rutyna i zmęczenie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Małżeństwo trzeba pielęgnować, jak coś cennego. Od czasu do czasu podsycać temperaturę. Partnerom musi się po prostu chcieć. Inaczej małżeństwo może zabić rutyna i nuda.

    OdpowiedzUsuń
  11. Myślę, że o związek trzeba po prostu dbać. Zawsze, niezależnie czy jest ślub czy go nie ma. My z moim mężem jesteśmy razem ponad siedem lat, w tym pięć po ślubie. Razem dojrzewaliśmy, zmieniamy się, i nasz związek też ciągle się zmienia. Są wzloty i upadki. Myślę, że sam ślub nie wiele w naszym życiu odmienił, na pewno większą zmianę przeżyliśmy wraz z pojawieniem się naszej córeczki, która była zwieńczeniem wszystkiego co najlepsze. To przy niej musieliśmy i chcieliśmy nauczyć się być ze sobą trochę na nowo, w innej konfiguracji, że już nie tylko ja i On, ale też Ona. Najważniejsze to wsparcie i szacunek. Kłócimy się często, mamy odmienne zdania, ale też stoimy za sobą murem i wiem, że co by nie było to On by zawsze za mną w ogień skoczył. W pewien sposób On mnie zmienił jak i ja Jego i myślę, że jeżeli ludzie naprawdę mocno się kochają, to zawsze mają na siebie pozytywny wpływ bo razem jest po prostu lepiej i piękniej:) Mnie nikt nie potrafi tak mocno zmotywować do zmian, odważnych decyzji jak mój mąż właśnie i to On najmocniej na świecie we mnie wierzy... A to najważniejsze. Ależ się rozpisałam.... Uściski:))

    OdpowiedzUsuń
  12. To jest tak, że takie jest małżeństwo i sam związek, jaki jego obraz mamy w głowie. Pytanie w tytule sugeruje, że raczej jesteś na nie, "czy jest szansa na bycie szczęśliwym po ślubie?" przecież to brzmi prawie jak czy jest chociaż najmniejszy cień szansy :-)
    Trochę żartuję, ale wiesz o co mi chodzi.
    Małżeństwo jest świetne, jeśli obydwoje wiecie, czego chcecie. Mieszkanie razem przed ślubem nie jest obowiązkowe i nawet nie gwarantuje szczęśliwego małżeństwa.
    Mnie z kolei dziwią pary, które są ze sobą wiele lat, a kiedy on się oświadcza, ona mówi nie i się rozstają.
    Jak widzisz, każdy z nas swoim życiem mówi innym coś o sobie. O tym, co dla niego ważne. Może warto zamiast zastanawiać się globalnie nad szczęściem w małżeństwie odpowiedzieć na pytanie, czym jest to szczęśliwe małżeństwo dla mnie? Bo o to trzeba zadbać jeszcze przed poznaniem przyszłęgo wybranka, już w związku i później.

    OdpowiedzUsuń
  13. żadnych małżeństw ! kobiety s zanujcie się, małżeństwo to układ z góry skazany na porażkę !
    mam za sobą zmarnowanych 35 lat ..zapytacie dlaczego nie przerwałam? tak bo bydlaka poznałam dopiero po 25 ..przez przypadek..potem była lawina i ta świadomość , że byłam..nie szczęśliwą żoną tylko ofiarą, miałam pomoc finansową od rodziny, mieszkanie też, wlazł we wszystko , nic nie miał nawet pracy normalnej tylko byle co i leżał, spał , cudownie się uśmiechał i potepiał wszystko co robił, przez te lata ze mnie zrobił uzależnioną osobę od siebie a , że pochodzę z toksycznej rodziny byłam idealnym materiałem, a ja ? czytałam psychologię jak tu przechodzić szczęśliwe etapy małżeńskie, potem okazało sie ,że nigdy nic nie czuł do mnie i okradał mnie finansowo, nadal z nim jestem bo jest nastolatka..szukam uwolnienia ale bez terapii chyba jestem za słaba psychicznie, przestrzegam kobiety przed małżeństwem, to pułapka nic więcej, zdominuje was obca osoba i tak zakręci ,że nie zauważycie kim jesteście..

    OdpowiedzUsuń
  14. nic nie da dbanie o małżeństwo , jesteście jak kiedyś sprzedane panu i władcy, będziecie jadły to co on lubi, chodziły tam gdzie on chce , oglądały to co on i wszystko będzie podporządkowane jemu , taki to układ, kobiety są naprawdę biedne, myślą ,że z nim się będzie liczył a tak będzie dopóki będziecie uległe, zresztą i tak będzie was zdradzał i oszukiwał, tacy są faceci już nic sobie nie kupicie bez wyrzutów sumienia , które on sprytnie wywoła, to koniec wolności, żadnych koleżanek , wieczorów z swoimi przyjaciółmi a druga połowa? jak tylko minie wasza uroda bedzie krytykował was za wszystko i zrobi z was idiotę, tak to wygląda, to zwykłe puste zwierzaki , bez skrupułów..czaru romantyzmu nie będzie już po dwóch latach po ślubie ..a czasami szybciej zaraz też po ślubie będzie budował podziemie i tam się przeniesie milczac z pilotem w ręku całymi dniami, mówiąc ,że nie ma juz potrzeby imprezy, wczasów, z czasem zamieni wasze życie w wegetację i zabierze wam wszystko co było w was piękne, tak bedzie...

    OdpowiedzUsuń
  15. dookoła widzę małzeństwa i różne pary..co z tego ,że widzisz? uwierz , że jesteś najszczęśliwsza teraz, jezeli jednak potrzebujesz miłości to kup sobie psa..a nie bierz faceta bo na 100% będizesz płakać i wspominać to co napisałam, będziesz go karmić , opierać i marzyć jak od tego niewolnictwa uciec...

    OdpowiedzUsuń
  16. małżeństwo trzeba pelęgnować? tak ale dwie strony muszą to robić a nie jedna...

    OdpowiedzUsuń
  17. jedna pielęgnuje a druga oszukuje..

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że jesteś tutaj. Będzie mi miło, kiedy dorzucisz coś od siebie.
Każdy komentarz jest dla mnie bardzo ważny!