Wiecie co? Chyba nigdy nie trafiłam na post na blogach rozwojowych, który dotyczyłby bezrobocia. No pewnie, nikt nie chce się tym chwalić, bo to nie pasuje do sałatki z rukolą na śniadanie i biletów do teatru na sobotni wieczór. Nikt się tym nie chwali, subtelnie omija temat, próbuje się skupić na wszystkich innych rzeczach, które odwrócą uwagę od tego, że cały dzień siedzi w domu i nie robi nic. To znaczy nie "nic", bo przecież wysyła setki CV, które pozostają bez odpowiedzi. Nie piszę tego z goryczą, ale wiem o co chodzi, bo też mnie to spotkało. Nikomu nie polecam. A co najgorsze... może spotkać praktycznie każdego.
Proces poszukiwania pracy, to niekończące się pasmo porażek. Ma pani za małe doświadczenie. Jest pani zbyt dobrze przygotowana. A czy zamierza pani zakładać rodzinę w najbliższym czasie? A dlaczego pani nie pracowała przez ostatni rok? A czemu pani pracowała w poprzednim miejscu tylko trzy miesiące? Dziękuję, oddzwonimy...i tak w kółko.
JAK DŁUGO JESZCZE?
Według danych GUSu przeciętny okres poszukiwania pracy w Polsce wynosił 11 miesięcy ("Jakiego koloru jest twój spadochron" Bolles)... i tak teraz policzyłam ile ja szukałam pracy. Wyszło dokładnie 10 miesięcy od obrony do znalezienia stałej pracy.
Moi rodzice nie rozumieli tego, że można nie mieć pracy tak od razu. Oni kiedy skończyli szkołę, poszli do zakładu pracy, podpisali umowę i są w nim do dziś. Nie do pojęcia było dla nich, że na jedno stanowisko jest dziesięciu kandydatów oraz że nawet przed pracą w sklepie musisz rozwiązać test językowy. Że rozmowy kwalifikacyjne trwają po godzinie, są wieloetapowe, a czasem zawierają konfrontację z konkurentami.
Jeśli Cię to spotkało, to przede wszystkim musisz sobie uświadomić, że to tylko chwilowe. Musisz dołożyć wszelkich starań, żeby znaleźć pracę, ale NIE MOŻESZ stracić tego czasu. Bycie na bezrobociu to jedyny taki czas, kiedy możesz (paradoksalnie) spokojnie się rozwijać. Staraj się chodzić spać i wstawać o normalnych godzinach, nie oglądaj kwejków do 2 w nocy, ani nie śpij do południa. Nie chodź cały dzień w pidżamie... bo skapcaniejesz. Masz wyjątkowy czas na naukę języków/kursy internetowe/kursy z UP (haha!)/szukanie dotacji/szukanie pomysłów na siebie/czytanie książek. Oczywiście, że są chwile, kiedy chcesz się zwinąć w kłębek i ryczeć... pozwól sobie na to, ale tylko raz. No, może dwa... ale nie więcej. Przecież musisz działać. Jeśli będziesz bezrobotny, ale proaktywny - będzie Ci lepiej. Będziesz miał świadomość, że inwestujesz w siebie (jeśli nie pieniądze, bo ich najprawdopodobniej nie masz... ale wysiłek) oraz że nie stoisz w miejscu. Jeśli nie będziesz robił nic poza wysyłaniem 3 CV dziennie, to nawet jeśli na początku będzie w porządku, później złapiesz takiego kaca moralnego, że możesz się nie podnieść... To chyba jedyne wyjście i lekarstwo na bezrobocie.
Bo to czy znajdziesz pracę zależy w dużej mierze od Ciebie, ale również od kapryśnych rekruterów. Nie zajmuję się rekrutowaniem pracowników, ale rozmawiałam z kilkoma prezesami różnych organizacji, szefami, kolegami w biurze, w innych miejscach pracy... którzy poopowiadali mi ciekawe rzeczy. Oczywiście to, co napiszę poniżej jest bardzo subiektywne i nigdy nie wiadomo na kogo traficie. Jednak lepiej to wiedzieć, żeby na rozmowie kwalifikacyjnej wypaść najlepiej jak się tylko da.
Bo to czy znajdziesz pracę zależy w dużej mierze od Ciebie, ale również od kapryśnych rekruterów. Nie zajmuję się rekrutowaniem pracowników, ale rozmawiałam z kilkoma prezesami różnych organizacji, szefami, kolegami w biurze, w innych miejscach pracy... którzy poopowiadali mi ciekawe rzeczy. Oczywiście to, co napiszę poniżej jest bardzo subiektywne i nigdy nie wiadomo na kogo traficie. Jednak lepiej to wiedzieć, żeby na rozmowie kwalifikacyjnej wypaść najlepiej jak się tylko da.