Jak zaczyna się rok, to zawsze mam wrażenie, że ten poprzedni był najlepszy. Ale ten rzeczywiście był. Mam nadzieję, że ten 2015 będzie co najmniej tak samo dobry jak ten, bo wydarzyło się wiele. Wiele szczęścia, wyzwań i w sumie... nawet nie wiedziałam, że tyle rzeczy zrobiłam!
STYCZEŃ
Styczeń był chyba najsmutniejszy. Ale poznałam wtedy dziewczynę z Korei, która oczarowała mnie bezpośredniością i gościnnością. Lubię obcokrajowców, bo wkładają w moje życie coś nowego i zawsze chcę się wtedy stać taka jak oni. Bardziej ciepła, otwarta, radosna. Jej się udało to ze mnie wydobyć.
LUTY
Początek roku, to był czas intensywnego poszukiwania pracy. Wydostawania się z przeświadczenia, że "nie umiem", "nie chcę", "nie uda mi się". I okazało się, że umiem, chcę i udaje mi się. Zadomowiłam się w nowej pracy, dostrzegłam morze nowych możliwości, okazało się, że wcale nie jestem na straconej pozycji na rynku pracy. Szczerze mówiąc, to patrząc na znajomych po o wiele lepszych studiach, którzy mają magiczne literki "mgr inż." przed nazwiskiem, mam wrażenie, że miałam cholernie dużo szczęścia.
MARZEC
Rueda de casino na Rynku Głównym w Krakowie >FILM<. Uwielbiam takie miejskie akcje i muszę przyznać, że bawiłam się świetnie.
KWIECIEŃ
Wyjazd do Warszawy. Lubię tam jeździć, ale to tylko dlatego, że mam do kogo.
MAJ
Bieszczady powitały jak zwykle - najlepiej! Tym razem był to Rajd Majowy. Zdobyliśmy w końcu Tarnicę (zawsze wcześniej brakowało czasu) i zjedliśmy pysznego naleśnika w Chacie Wędrowca.
CZERWIEC
Uwielbiam Wrocław i myślę, że powinnam do niego jeździć przynajmniej raz w roku. Na piwo, na zupę i na pyszne, zdrowe jedzenie u pary naszych znajomych (najlepszego przykładu świetnego małżeństwa!). Fotorelacja: TU i TU.