niedziela, 13 kwietnia 2014

Opanowanie czasu

In home office☕🐝
W tym tygodniu czas absolutnie mnie pokonał. Zawsze wydawało mi się, że ułożenie sobie dobrze planu dnia, to tylko kwestia dobrej organizacji i na wszystko można znaleźć czas, jeśli się chce. Niestety... rzeczywistość weryfikuje wszystko. Dojeżdżanie do miasta, praca na etacie, treningi i życie towarzyskie wycisnęły ze mnie wszystkie soki. Nie miałam czasu na nic, a już zwłaszcza nie miałam czasu na sen. Dopiero teraz znalazłam chwilę na zastanowienie się co można by było zrobić, żeby następny tydzień był lepszy. Obiecałam sobie, że zrobię to w ten weekend, ale okazało się, że wróciłam do domu dopiero przed dwiema godzinami. Wystarczyło mi siły tylko na to, żeby zrobić sobie obiad na pół tygodnia i położyć się do łóżka.

W poprzednim tygodniu zapomniałam o sobie. W tym chciałabym o siebie trochę zadbać. Zwłaszcza o mój komfort psychiczny.

Muszę wspomnieć o jednej ważnej rzeczy - nie odczytujcie tego posta jako zwykłe narzekactwo. Powyższe zdania są spowodowane nagłą zmianą trybu życia o 180 stopni, ale kryją się za tym same fantastyczne rzeczy, które sprawiają, że czuję się spełniona i kompletna. Potrzebuję tylko kilku chwil na oddech i na dojście ze wszystkim do porządku dziennego. Zmieniłam pracę, dostałam się do miejsca, w którym bardzo chciałam się znaleźć. Daje mi to wiele możliwości rozwoju w branży, zawodzie, a dodatkowo spełniania marzeń. Dużo się zadziało.

Założenia na drugi szalony tydzień:

ŻYWIENIE
Dzień zaczynam codziennie od owsianki, to się nie zmieniło. Wybieram wersję najszybszą = uboższą = niemniej smaczną. Jest to rzadka owsianka z dodatkiem szczypty soli i cukru. Kanapki na obiad nie są dobrym pomysłem, bo kończy się wizytą w McDonaldzie... dlatego obiecałam sobie, że przygotuję coś na kilka dni. Ugotowałam ryż z warzywami i kurczakiem, który będzie idealny do podgrzania w mikrofali. Szybkie batoniki powinnam zdecydowanie zastąpić owocami.

PORANKI
Najgorzej jest rozpocząć poranek od niebotycznego stresu, którego dostarcza moje spóźnialstwo. Mam do przebycia ponad 30 km i nie robię tego samochodem, tylko korzystam z komunikacji podmiejskiej i miejskiej. Przez to bardzo trudno jest oszacować dokładny czas dotarcia do biura. Wszystko jest "na styk" i często mam nieoczekiwany jogging o poranku. Sytuację rozwiązałoby wcześniejsze wstawanie, muszę to wypróbować. Moja dobra koleżanka powtarza zawsze: "Muszę wstać codziennie o 4. Nie współczuj mi, to też jest godzina. Taka jak każda inna". Kwestia nastawienia.

TRENINGI
Niestety stanę przed bardzo trudną decyzją - rezygnacji z jednego stylu tańca. Noszę się z tym już długo, ale jeśli będę wychodzić z domu o 7 i wracać po 23, to długo tak nie pociągnę. Przyda się jeden dzień w tygodniu, kiedy wrócę "po Bożemu" koło 19 i będę miała przed sobą cały wieczór wolny.

OKIENKA
Na studiach najchętniej okienka spędzałam ze znajomymi na piwie albo na kawie. Teraz po pracy i przed treningiem mam urocze luki do zagospodarowania, to jedyna chwila, kiedy mogę coś załatwić na mieście. Jak już się z nimi odrobię będę mogła wepchnąć w te godziny czytanie książki albo naukę języka. Niestety "na mieście", bo za mało czasu na powrót do domu.  

AKTYWNOŚĆ FIZYCZNA
Poza codziennymi treningami tanecznymi nie widzę czasu na jakikolwiek trening, a szkoda, bo przydałoby mi się polepszyć moją kondycję. Może jak poranki będą cieplejsze przekonam się do biegania rano, ale nie jestem pewna czy będę w stanie wstawać tak wcześnie.

MAJDAN
Nie wiem jak Was, ale mnie szalenie denerwuje rozmiar mojej torebki. W czasie dnia potrzebuję miliona rzeczy, które są ciężkie i zajmują dużo miejsca. Planuję zakup Kindle'a, więc przynajmniej odpadnie ciężar książki. Ale obiad, buty i strój na trening są nieruszalne. Planuję zakup jakiejś dużej torebki, która pomieściłaby wszystkie te rzeczy i zazdroszczę bardzo kobietom, które mają przy sobie tylko portfel i telefon w pięknej, zgrabnej, ozdobnej torebce.

Jeśli macie jakieś rady, które mogłyby mi pomóc w okiełznaniu tego szaleństwa, to bardzo chętnie je poczytam. A już najlepiej, jakbyście podzieliły się przepisem na wydłużenie doby albo dodania trzeciego dnia do weekendu... ;)

13 komentarzy:

  1. Sama niestety nie mogę ci zbyt wiele doradzić bo sama dopiero próbuję ogarnąć się pod względem organizacji. Zapełnianie okienek wychodzi mi coraz lepiej, coraz lepiej ogarniam logistycznie podróże i pakowanie ale robienie projektów na czas do dla mnie dalej czarna magia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szaleństwo:)
    Nie wiem czy Ci to jakoś pomoże, ale mi wydłużyła się doba, kiedy zaczęłam się lepiej odżywiać. Wystarcza mi mniej snu, budzę się całkowicie przytomna i wyspana już po 6h:) Zawdzięczam to znacznie (znacznie!) większej ilości owoców i warzyw w diecie, ale też bakaliom, pestkom dyni i nasionom siemienia lnianego. Zwłaszcza buraki i brokuły czynią cuda :)
    Powodzenia, trzymaj się dzielnie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mogę Cię pocieszyć, z weekendowej listy kilkunastu pozycji udało mi się zrealizować całe dwie;) Jeśli okienka faktycznie będziesz spełniać na nauce czasu to szacun!
    Skoro tak długo dojeżdżasz, to może warto zagospodarować czas w drodze? Czytanie, nauka? Może być też spanie;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli chodzi o kindle, polecam gorąco, naprawdę warto. Ja mam wersje klasyczną, jestem bardzo zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Muszę wstać codziennie o 4. Nie współczuj mi, to też jest godzina. Taka jak każda inna". Haha, jakie fajne stwierdzenie, bardzo mnie rozbawiło. Szkoda tylko, że to nie jest takie proste ;). Z torebką mam ten sam problem, zawsze targam ze sobą masę rzeczy i dziwię się jakim cudem niektóre kobiety mają przy sobie małe, leciutkie torebeczki. A mnie zawsze ramię boli. I na ten ból znalazłam sposób - torby płócienne. Przeważnie nie mają zamka i posiadają tylko jedną komorę, ale są tak bardzo lekkie, że nawet jak wepchnę tam połowę zawartości mieszkania, to wciąż nie czuję ciężaru. A że jedna komora i wszystko się miesza - użyteczne są saszetki, albo małe kosmetyczki, wszystkie drobiazgi pakuję w ten sposób. Unikam tak chaosu w torebce, rozsypanych ciastek i szukania kluczy pół godziny pod drzwiami ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Istne szalenstwo, tez to ostatnio przezywam ;) Zawsze myslalam, ze jestem zorganizowana, ale coraz czesciej zaczynam w to watpic.
    Chcialabym miec podejscie Twoojej kolezanki, wstawanie o 4 to byloby cos. Tymczasem 7-ma to dla mnie wyzwanie. A przeciez dzien bylby zdecydowanie dluzszy.

    Pozdrawiam,

    Malko

    OdpowiedzUsuń
  7. Współczuję Ci dojazdów. 30 km to nawet samochodem kawał, jeśli dojeżdżać trzeba codziennie. Sama też mam wielką torbę choć ostatnio ograniczyłam się tylko do absolutnie niezbędnych rzeczy. Jak wpadniesz w rytm, to dasz radę wszystko ogarnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  8. W tym tygodniu zaczęłam pracę i również czuję lekki nieogar... późniejsze jedzenie, mniej czasu na czytanie... No niestety, życie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Co do wcześniejszego wstawiania- potwierdzam, można się przestawić :)
    W zeszłym roku wstawałam po 4, żeby punkt 5 wyjść w domu na trening. Dasz radę :)
    Co do torebki, nie wiem jakie podobają Ci się najbardziej, ale mogę podpowiedzieć że w Pull&Bear mieli ostatnio dostawę dużych, workowatych, naprawdę pojemnych torebek :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiem jak to wszystko godzisz, ja pracując w domu nie mogę się z niczym wyrobić, a co dopiero jakbym miała jeszcze dojeżdżać tyle km codziennie ;/ Podziwiam Cię, że ogarniasz, powaga!
    Pozdrawiam/ MojeMalinoweLove

    OdpowiedzUsuń
  11. Moja przyjaciolka na studiach przez 5 lat zyla w podobnym trybie: studia, treningi (nota bene rowniez taniec), plus dawala korki z ang, mieszkala pod Krakowem, I rowniez poruszala sie komunikacja miejska i podmiejska, z ostatnim autobusem o 22... Jej torebka wazyla zawsze z 10 kg. Pamietam, ze dlugi czas miala jedna, bardzo fajna , pojemna torbe z Housa, ktora o dziwo bardzo dlugo jej sluzyla.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja miałam taki szalony rok prawie dwa lata temu. Praca od pn do pt, dwa razy w tygodniu angielski i powrot dopiero o 20, całe weekendy na uczelni, bo zjazdy miałam co tydzień (na drugim roku za to był luz). Także tak naprawdę mialam trzy wieczory w tygodniu na spedzenie ich z owczesnym narzeczonym, ogarniecie naszego mieszkania, robienie obiadow a raczej obiado-kolacji, bo my bez cieplego posilku życ nie potrafimy, jakieś zakupy. Do tego przygotowania do ślubu, jakieś życie towarzyskie. Naprawdę mialam dośc po roku, ale powiem Ci, źe byłam lepiej zorganizowana niż teraz. ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ach tam, rady! Jesteś bardzo dobrze zorganizowana :) Najważniejsze to właśnie łapać te chwile w autobusie, czy podczas jakiegoś okienka - wtedy wbrew pozorom wiele można zrobić.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że jesteś tutaj. Będzie mi miło, kiedy dorzucisz coś od siebie.
Każdy komentarz jest dla mnie bardzo ważny!