Dawno mnie tutaj nie było i muszę przyznać, że trochę mi z tym źle... Dzieje się u mnie dużo, szczególnie w pracy, więc jeśli nie pracuję, to muszę się po niej zrelaksować albo ją odreagować... ot, taki zaklęty krąg, w którym nie ma miejsca na nic. Ale przecież dzieje się dużo, dużo dobrego, więc trzymajcie, proszę za mnie kciuki!
Dziś chciałam się Wam przyznać do mojego bardzo brzydkiego nawyku, który czasem powraca w momentach podwyższonego poziomu stresu. Nawet jeśli Was bezpośrednio nie dotyczy ten problem, to z pewnością wiecie jedno - obgryzanie paznokci jest obrzydliwe. Jeśli sami obgryzacie, też to bardzo dobrze wiecie, ale jakoś Was to nie rusza... A nawet jeśli rusza, to co z tego...
Mówię to z doświadczenia, bo od nastu lat jestem wcale nie taką anonimową obgryzaczką paznokci. Mimo tego, że wiem jak to strasznie wygląda, jak obrzydza innych, jak jest niehigieniczne i niezdrowe - nic nie pomaga. Dla osób, które nie znają tego problemu, sprawa jest prosta: przestań obgryzać... ale wydaje mi się, że jest to zwykłe uzależnienie, niemalże porównywalne do alkoholu czy hazardu. Więcej o tym nawyku możecie przeczytać na stronie narkotyki.pl - schorzenie jest tam nazwanie onychofagią. Może nie zrujnuje rodziny czy nie doprowadzi do bankructwa, ale skutecznie obniży poczucie własnej wartości i będzie podsycać poczucie bycia gorszym. Cytując artykuł na powyższym portalu, z tym problemem zmaga się 45% młodych ludzi, a aż 15% dorosłych nie potrafiło sobie z nim poradzić.
Ja również z tą wadą jakoś nie umiem sobie poradzić. Wiele razy zastanawiałam się skąd się to paskudztwo wzięło, ale trudno mi było dojść do konkretnych wniosków, bo obgryzam paznokcie odkąd pamiętam. Rodzice próbowali miliona sposobów - sypali solą, smarowali gorzkim lakierem, trzaskali po łapach - i nic. Sól się przeżyło, gorzki lakier zdarło, a obgryzać przecież można było w ukryciu. Pewnie był to jakiś mój sposób na radzenie sobie ze stresem, a że należę do osób, które wszystkim się przejmują, to i tych stresujących spraw było zawsze wiele. Jakkolwiek absurdalnie to brzmi, może obgryzanie paznokci jakoś dawało mi to poczucie bezpieczeństwa, relaksowało mnie, uspokajało jakieś stany niepokoju... a teraz wydaje się brzydkim nawykiem całkowicie bez sensu, który robię mimochodem w trakcie robienia innych rzeczy, nawet go nie zauważając.