niedziela, 10 maja 2015

Obrzydliwy brzydki nawyk - obgryzanie paznokci

Dawno mnie tutaj nie było i muszę przyznać, że trochę mi z tym źle... Dzieje się u mnie dużo, szczególnie w pracy, więc jeśli nie pracuję, to muszę się po niej zrelaksować albo ją odreagować... ot, taki zaklęty krąg, w którym nie ma miejsca na nic. Ale przecież dzieje się dużo, dużo dobrego, więc trzymajcie, proszę za mnie kciuki!

Dziś chciałam się Wam przyznać do mojego bardzo brzydkiego nawyku, który czasem powraca w momentach podwyższonego poziomu stresu. Nawet jeśli Was bezpośrednio nie dotyczy ten problem, to z pewnością wiecie jedno - obgryzanie paznokci jest obrzydliwe. Jeśli sami obgryzacie, też to bardzo dobrze wiecie, ale jakoś Was to nie rusza... A nawet jeśli rusza, to co z tego...

Mówię to z doświadczenia, bo od nastu lat jestem wcale nie taką anonimową obgryzaczką paznokci. Mimo tego, że wiem jak to strasznie wygląda, jak obrzydza innych, jak jest niehigieniczne i niezdrowe - nic nie pomaga. Dla osób, które nie znają tego problemu, sprawa jest prosta: przestań obgryzać... ale wydaje mi się, że jest to zwykłe uzależnienie, niemalże porównywalne do alkoholu czy hazardu. Więcej o tym nawyku możecie przeczytać na stronie narkotyki.pl - schorzenie jest tam nazwanie onychofagią. Może nie zrujnuje rodziny czy nie doprowadzi do bankructwa, ale skutecznie obniży poczucie własnej wartości i będzie podsycać poczucie bycia gorszym. Cytując artykuł na powyższym portalu, z tym problemem zmaga się 45% młodych ludzi, a aż 15% dorosłych nie potrafiło sobie z nim poradzić.

Ja również z tą wadą jakoś nie umiem sobie poradzić. Wiele razy zastanawiałam się skąd się to paskudztwo wzięło, ale trudno mi było dojść do konkretnych wniosków, bo obgryzam paznokcie odkąd pamiętam. Rodzice próbowali miliona sposobów - sypali solą, smarowali gorzkim lakierem, trzaskali po łapach - i nic. Sól się przeżyło, gorzki lakier zdarło, a obgryzać przecież można było w ukryciu. Pewnie był to jakiś mój sposób na radzenie sobie ze stresem, a że należę do osób, które wszystkim się przejmują, to i tych stresujących spraw było zawsze wiele. Jakkolwiek absurdalnie to brzmi, może obgryzanie paznokci jakoś dawało mi to poczucie bezpieczeństwa, relaksowało mnie, uspokajało jakieś stany niepokoju... a teraz wydaje się brzydkim nawykiem całkowicie bez sensu, który robię mimochodem w trakcie robienia innych rzeczy, nawet go nie zauważając.

niedziela, 15 marca 2015

O sobie samej... czyli 50 faktów o mnie :)

Dzisiaj nieco inaczej, ale mam nadzieję, że dzięki temu dowiecie się trochę więcej o mnie.

1.  Marzę o podróży do USA i na Islandię.
2.  Mam słabość do TVN Style i pradokumentów.
3. Bardzo często zaczynam książki, nie kończę ich i oddaję je do biblioteki nieprzeczytane.
4. Jak byłam mała, to chciałam być nauczycielką albo sprzedawczynią w mięsnym - prace z wagami i dziennikami (dokumentami) wydawały mi się najciekawsze.
5. Jak byłam w podstawówce/gimnazjum działałam w "Kole bibliotecznym" i często wypożyczałam innym dzieciom książki, zastępując bibliotekarkę. Myślałam, że to praca moich marzeń, a w domu wszystkie książki opatrzyłam sygnaturą i kartą...
6. Jak jeżdżę do innych krajów staram się omijać McDonaldy i sieciówki, a jem tylko w lokalnych knajpach.
7. Uwielbiam soczewicę.
8. Jak byłam mała, to często zdarzało się, że kopnął mnie prąd ;) na własne moje życzenie.
9. ZAWSZE jest mi zimno.
10. Zawsze zasypiam w skarpetkach, niezależnie od pory roku.
11. Uwielbiam perfumy, mogłabym mieć setkę flakonów.
12. W trakcie powrotu z pracy, oglądam seriale na telefonie - mam wrażenie, że wtedy nie tracę na nie czasu.
13. Czasami zdarza mi się wzruszyć reklamą telewizyjną albo odcinkiem "Ukrytej Prawdy"...

niedziela, 8 marca 2015

Przestało mi się chcieć

Czasami spotykam osoby, które wpychają mnie do bardzo głębokiego dołka. I to nie dlatego, że są osobowościami toksycznymi, chcą mnie zasmucić czy stłamsić. Sprawiają, że czuję się źle, bo im się chce... a mnie nie. 

Ostatnio w autobusie spotkałam bardzo "obrotną" kobietę około pięćdziesiątki. Wracała właśnie z Warszawy z jakiejś imprezy rodzinnej i nawiązała rozmowę z dziewczyną, która siedziała obok mnie. Ja z wielką walizką wracałam z lotniska, zastawiłam się kapturem i chciałam spać. Ale nie mogłam, bo pięćdziesięciolatka tłumaczyła trzydziestolatce jak znaleźć takie loty do Hiszpanii. Bo jej się udało i stwierdziła, że wybierze się tam z córkami i lecą tam w styczniu. A tak w ogóle, to w dzisiejszych czasach wszystko jest w Internecie i ona się uczy hiszpańskiego. Uczy się przez youtube, a ostatnio rozumie nawet hiszpańskojęzyczne seriale... Bo teraz to są zupełnie inne czasy i trzeba się umieć do nich dostosować! A tak w ogóle, to bardzo lubi allegro, bo zawsze tam coś ładnego znajdzie. Na przykład pani patrzy... ten szalik kupiłam za 20 złotych, przywieźli mi do Paczkomatu. A w ogóle te Paczkomaty takie wygodne, odbierasz kiedy chcesz, esemes przychodzi, kiedy jest paczka do odbioru. A tak w ogóle, to zima idzie i zapisała się na basen i trzy razy w tygodniu chodzi z córką, a jeszcze wieczorami umawia się z sąsiadką na nordic walking. Pani się śmieje, a tu nie chodzi o chudnięcie, tylko o kondycję i stawy... bo kobiety w moim wieku, to o stawy muszą dbać. Wie Pani co? Bo ja mieszkam z mężem, córki się wyprowadziły i w końcu mamy czas dla siebie wieczorami. Oglądamy filmy i gramy w scrabble, bo wie Pani, układa się słowa i można nawet duże premie zgarniać. A ja często zgarniam premie, bo często układam słowa z "ż" i "ź". Mój Stefan, to by cały czas w karty grał, ale ileż można grać w remika i tysiąca. Nasza jedna córka mieszka w Krakowie, druga w Warszawie, a trzecia w Londynie. Ostatnio odwiedziłam tą w Anglii, poleciałam sama... najgorzej to pierwszy raz polecieć, zwłaszcza jak się nie zna angielskiego, ale jakoś dałam radę. Teraz byłam szósty raz. Latam zawsze sama, bo Stefan się boi. A ta córka z Warszawy, to ma firmę, chyba jej się dobrze kręci, bo już 12 lat ma ten biznes. I ma dziecko, bardzo mądre, już mówi! Ale mnie się wydaje, że ja w jej wieku byłam bardziej obrotna. Bo ona wraca z pracy, mąż jej pomaga, obiad zamawia, a wraca i padnięta. A ja to nie dość, że czwórkę dzieci musiałam ogarnąć, to Stefan nawet palcem nie kiwnął, tylko czekał na obiad. I dałam radę, bo jakie miałam wyjście. Teraz to młodzież inna, tyle ma możliwości, a tak mało robią. Za moich czasów takich rzeczy nie było, to je nadrabiam teraz...