poniedziałek, 25 listopada 2013

Hiszpański w 20 godzin?

Czy w 20 godzin da się nauczyć języka? Pewnie nie... jednak jestem zupełnie pewna, że można zdobyć podstawy, które będą solidnym punktem wyjścia do dalszej przygody z językiem. Słyszałam, że hiszpański jest dosyć łatwy do opanowania przez Polaków, ponadto znam język włoski w jakimśtam stopniu (co pozwala mi "tłumaczyć" na swoje potrzeby niektóre teksty hiszpańskie, z którymi się stykam)... więc pomyślałam "dlaczego nie?". Spróbować

Ale dlaczego akurat 20 godzin? Odpowiedź znajdziecie tutaj:


Jak się okazuje, według pewnego uczonego pana potrzeba 10 000 godzin aby dojść do poziomu eksperta w każdej dziedzinie. Jak wiemy - życie jest baaardzo krótkie! Dlatego Kaufman skraca ten czas do 20 godzin... co prawda nie docieramy jeszcze do poziomu eksperta, ale do momentu, od którego będzie można samemu ćwiczyć i mieć podkład do  ciągłego poszerzania swojej wiedzy. 

Ważne jest kilka rzeczy: 
1. Określenie umiejętności, planu jej zdobywania; 
2. Nauczenie się wystarczająco, żeby poprawiać samego siebie; 
3. Pozbawienie się się barier i ograniczeń; 
4. Ćwiczenie umiejętności minimum 20 godzin.

Nie chcę opisywać jak Kaufman przekonał mnie, że to możliwe, bo każdy z Was powinien obejrzeć ten film. A przynajmniej każdy, kto potrzebuje kopa inspiracji! Bez względu na to czy chcecie się nauczyć hiszpańskiego, salsy* czy grania na ukulele... wszystko jest możliwe. Zacznijcie od tych 20 godzin! Moje pierwsze 7,5 godziny już za mną! Życzcie mi powodzenia :)

* Jeśli chodzi np. o salsę, to mogę się wypowiedzieć nieco praktycznie. 24 godziny to odpowiednik 3 miesięcy tańczenia, kiedy to już zna się wiele łatwiejszych figur, czuje się już rytm i można podpatrywać w internecie czy na imprezie u innych ciekawe figurki. Dla chcącego nic trudnego! Poza tym, po tych 20 godzinach jest znacznie bliżej do bycia w tym "dobrym", niż od poziomu zero, więc zawsze warto zacząć! Natomiast patrząc na mojego partnera w bachacie (taniec z Dominikany), to on po 3 miesiącach kursu tańczy całkiem przyzwoicie! Chodzę razem z nim na kurs, ale tańczyłam już wcześniej. Zatem te 20 godzin, to czas wystarczający na nauczenie się bachaty (lub salsy) w stopniu zadowalającym (czyt. nie jest to mistrzostwo świata, ale za to idealny punkt wyjścia dalszych ćwiczeń - "coś już umiesz", więc zyskujesz pewność siebie w dalszej przygodzie z tańcem, czyli w praktyce nakręcasz się jeszcze bardziej..!).

Jestem bardzo ciekawa co myślicie o takich wyzwaniach? Myślicie, że mogą być skuteczne? Da się nauczyć jakiejś umiejętności w 20 godzin?

piątek, 22 listopada 2013

Co zrobić by zima nie była taka straszna?

Bardzo lubię na blogach i videoblogach podpatrywać co robicie, żeby odczarować sobie zimę. A może wcale nie musicie tego robić, bo to Wasza ulubiona pora roku? Ja niestety muszę, bo zimność, mokrość i śnieg to zdecydowanie nie moja bajka. Więc wpis formułuję również dla samej siebie ku pokrzepieniu i ku przypomnieniu. Zarówno dla przyrody, jak i dla mnie jest to czas wyciszenia, zatrzymania się, gromadzenia sił, żeby móc w jak najlepszej formie przywitać wiosnę. A więc jak przetrwać zimę?

1. W zimie jest ciepło
Oczywiście nie chodzi mi o temperaturę za oknem. Być może to głupie i dziecinne, ale czaruje mnie atmosfera świąt. Lubię jak na ulicach są montowane światełka, cieszy mnie wyprawa po (baardzo kompaktową) choinkę na Nowy Kleparz, ubieranie jej, poukładane pod nią pomarańcze, czekolady i atmosfera świąt. Jest ciepło. Tak od środka. Na szczęście w tej świątecznej gonitwie zawsze znajduję czas na przemyślenie rzeczy ważnych i docenienie tego jak ważni są dla mnie niektórzy ludzie. Ponadto wieczorem można się zatopić pod kołdrę, obejrzeć wspólnie z kimś film i nie wiem jak Wy, ale ja odczuwam wtedy perwersyjną przyjemność z pozostania w domu (kiedy za oknem -20). Być może zrozumieją mnie tylko ekstremalne zmarzluchy, ale zima to czas doceniania ciepłego koca w gwiazdki, ciepłego termofora z pingwinem i ciepłego kubka kakao z dużą porcją bitej śmietany.

2. Spróbujcie czegoś nowego
W czasie zimowym zawsze dopada mnie coś na kształt depresji, być może spowodowanej brakiem światła słonecznego w normalnym (letnim ;) natężeniu. W ubiegłym roku, żeby się wyrwać z tego marazmu, od grudnia zapisałam się na taniec. Ta decyzja nie dość, że pozwoliła mi przetrwać zimę, to jeszcze wepchnęła moje życie na zupełnie inne tory, niż wcześniej. Nawet nie chodzi o taniec jako taki, ale o samą decyzję o zapisaniu się na kurs i zachęcenie do tego kilku znajomych. Zmieniło się wiele, jeśli nie wszystko! Może u Ciebie będzie podobnie? Oczywiście nie musi być to taniec, ale najlepiej jakaś aktywna forma spędzania czasu z innymi ludźmi.

3. Stawiajcie sobie cele
W tym roku moim zimowym wyzwaniem będzie nauka języka hiszpańskiego, która już teraz mnie pochłonęła bez reszty (A dlaczego? O tym napiszę w kolejnych postach). Długie zimowe wieczory sprzyjają nauce, zwłaszcza, że w kwestii języków, żeby się rozwijać nie musisz wychodzić z domu. Moim celem będzie przerobienie dwóch podręczników i przede wszystkim wzbogacanie słownictwa.

4. Bądźcie aktywni
Wiem, że zima nie sprzyja aktywności fizycznej, bo trudniej biegać czy jeździć na rowerze... ale nie ma rzeczy niemożliwych! Nie chcę namawiać Was do biegania przy -10 stopniach, bo sama tego nie będę robić, ale warto skierować się np. na siłownię czy salę treningową. Ja mam zamiar kontynuować treningi i zapisać się na jedne dodatkowe zajęcia taneczne. Nie mogę się również doczekać aż zacznę regularnie chodzić na lodowisko na Cracovii. Dobrym pomysłem są również ćwiczenia w domu - moim pomysłem na ten sezon będzie rozciąganie się!

5. Czytajcie książki
Jeśli ktoś jest molem książkowym, to nie ma problemu ze znalezieniem czasu na czytanie bez względu na porę roku. Ja mam z tym problemy, zwłaszcza z wytrwaniem do końca książki, która mnie nie całkiem porywa. Na zimę zaprzyjaźnię się z dalszymi częściami "Gry o tron"...

6. Nadrabiajcie zaległości
Zawsze chciałeś przeczytać "Władcę Pierścieni", obejrzeć wszystkie filmy sagi "Gwiezdne wojny" albo po prostu posprzątać na strychu, nauczyć się gotować albo spotkać się z dawno niewidzianymi przyjaciółmi. Teraz jest na to czas! Najlepszy. Wieczory są długie, a nic nie smakuje lepiej, niż grzaniec wypity w doborowym towarzystwie przy kominku lub w jakiejś przytulnej knajpce. Zima sprzyja niekończącym się rozmowom.

Życzę powodzenia Wam i samej sobie! 
A może podzielicie się swoimi sposobami na radzenie sobie z tą porą roku?

Ludzie będący inspiracją

Wiele osób interesujących się samorozwojem i motywacją otacza się różnymi inspirującymi rzeczami. Mogą być to zapierające dech w piersiach zdjęcia, motywujące hasła (najlepiej pisane po angielsku, bo to dobrze brzmi), fotografie ilustrujące różne metamorfozy czy zakładki z artykułami do przeczytania. Ja również takie kolekcjonuję - nie tylko ze względów motywacyjnych, ale i estetycznych. Produkujemy różne listy ("Książki, które musisz przeczytać według kogośtam", filmy bez znajomości których będziesz ignorantem, miejsca, które wypada zwiedzić, bo to fajnie zobaczyć Wieżę Eiffela), podejmujemy postanowienia noworoczne, obiecujemy sobie, że nauczymy się jeździć na snowboardzie, mówić biegle po hiszpańsku i tańczyć salsę tak jak najlepszy instruktor w mieście. 

Inspiracje zalewają nas zewsząd. Czasami mam wrażenie, że braknie mi życia na wszystko, co chciałabym poznać, czego chciałabym spróbować.

Dla mnie najbardziej namacalną, najprawdziwszą inspiracją są ludzie. Lubię odnajdywać osoby, które mają tą niesamowitą energię, która nie dość, że pozwala im spełniać marzenia, to jeszcze dzielić się z innymi. Najczęściej inspirują mnie podróżnicy (na szczęście mam przyjemność znać kilku). Mogłabym słuchać ich niekończących się opowieści i wymieniać się doświadczeniami. Otaczając się takimi osobami mam zapewnioną ciągłą stymulację, zalew nowymi bodźcami, pomysłami i możliwościami. Lubię bajarzy - ludzi, którzy opowiadają historie, ale również (i przede wszystkim) osoby, dla których nie ma rzeczy niemożliwych. Rozmawiając z nimi, patrząc na rzeczy, które robią... sama zaczynam w to wierzyć. Wierzyć w to, że żadne marzenie nie jest zbyt wielkie. Zwłaszcza kiedy mam ich blisko, na wyciągnięcie ręki... 

czwartek, 21 listopada 2013

Start over!

weheartit.com

Myślę, że wielu z nas dochodzi do pewnego momentu w życiu, kiedy nie wie co dalej. Kiedy jest się zawieszonym pomiędzy "czymś", a "czymś innym" i na nic nie można się zdecydować. Kiedy to wiele rzeczy by się chciało, mniej się może, a w rezultacie nie robi się nic... Drażni mnie taka postawa. Zwłaszcza, jeśli obserwuję ją u siebie, a wiem, że mogę wycisnąć z siebie więcej.

Blog założyłam, żeby móc uporządkować bałagan w mojej głowie, mieć miejsce, gdzie mogę swobodnie myśleć i stworzyć swój mały, mam nadzieję przytulny kąt w czeluściach Internetu. Jest to również okazja do przestania być biernym obserwatorem i idealna baza strategiczna do śledzenia Waszych blogów.

Jak się to rozwinie - nie mam pojęcia, ale z tego miejsca mogę zapowiedzieć tematykę lifestyle'ową z solidną dawką (auto)motywacji. Obawiam się, że wkradnie się również masa kobiecych bzdurek. Przeglądając Wasze blogi, codziennie czegoś się uczę, mam nadzieję, że ktoś kiedyś będzie mógł powiedzieć, że u mnie wypatrzył coś przydatnego!